21 grudnia 2018

Boję się, ale robię!



Tak, boję się i robię. Kiedyś bałam się i nie robiłam, chyba że traumatyczne wydarzenia mnie do tego zmuszały. Jednak moja książka do nich nie należała, chociaż stała się cudowną nauczycielką. Zmusiła mnie do głębszego wglądu w siebie, także do przepracowania "proszenia i przyjmowania". Wymuszała działania, których nigdy bym się nie podjęła, bo strach był większy niż pragnienia i dusił je w zarodku.

Tak kochani, nie odzywałam się. Wycofywałam się, ze wstydu. Wstydu, że nie dotrzymałam obietnicy, że zaufaliście, a ja... zawiodłam. Zwyczajnie się bałam. Bałam się oceny i krytyki. I mając takie uczucia w sobie, zdarzały się sytuacje, kiedy to słyszałam głośno od niektórych z was. Jednak w znacznej większości byliście (i jesteście) pełni zrozumienia i cierpliwego oczekiwania, co z kolei było mi trudno przyjąć. No jak to? Wszystko potoczyło się inaczej, a tu dalej akceptacja i zrozumienie? Jak można darzyć miłością "pomimo"? Oczywiście ja w stosunku do innych, to już jak norma, ale w odniesieniu do mnie? No cóż... trudno jest przyjąć bezwarunkową akceptację. Cudowna lekcja, za którą każdemu z was bardzo dziękuję. Do każdego, kto jeszcze nie otrzymał ode mnie odpowiedzi, odpowiem sukcesywnie w najbliższych dniach.

Teraz też się boję, ale piszę. Mój strach jest ciut mniejszy niż chęć podzielenie się z wami tym, co przeżywałam i przeżywam. Tak, dalej się boję, ale nie dokonam zmian, jeżeli będę tkwić w miejscu. Jedynie przez działanie możemy coś, jak i wszystko zmienić.

JUŻ NIE BOJĘ SIĘ BAĆ, bo strach jest częścią nas - ujawniający się w momentach zagrożenia i mobilizujący nas do działania. Jednak strach iluzoryczny i wyimaginowany pracą naszego umysłu może ulotnić się jak kamfora, kiedy tylko przejdziemy do działania, a nie będziemy się ograniczać tylko do "gdybania".


W ostatnim okresie sporo procesów przerobiłam na coraz to głębszych wglądach w siebie i doświadczenia te były i są cudowne, chociaż często bolesne, nawet bardzo bolesne i przykre. Tym wszystkim, co przeżyłam, odkryłam, przyszło do mnie będę się sukcesywnie dzieliła. Być może komuś ułatwi to samozrozumienie.

Dziękuję ci za cierpliwość.
Dziękuję ci za zrozumienie.
Dziękuję ci za miłość.

Dziękuję za życie.

Maria Prosper














19 grudnia 2018

Czyż życie nie jest piękne?!



Najpierw coś musi umrzeć, aby mogło się coś nowego narodzić - cykl zawarty w trójce, dosłownie i w przenośni.

1. Bez względu na przebieg życia i spotykające nas wydarzenia, to nigdy nie jesteśmy gotowi na śmierć innych, a szczególnie bliskich osób. Zawsze jest dla nas zaskoczeniem. Szczególnie kiedy odchodzi ktoś młodszy od nas.

Dzisiaj stałam nad grobem osoby, w której ostatnim pożegnaniu nie uczestniczyłam i w takiej sytuacji, spojrzenie na personalia na płycie nagrobnej robi jeszcze większe wrażenie...
Kruchość życia i szybkość przemijania, pokazuje jak większość codziennych spraw jest nieważnych. W takich sytuacjach można to poczuć jeszcze głębiej. Głębiej w sobie.

Żyję. Ja żyję, pomimo, że jestem starsza. Mam kolejny dzień. Mam kolejną możliwość na czynienie dobra. I tylko ode mnie zależy jak ją wykorzystam. Osoba, która odeszła nie ma już tych szans.
Ja mam i wdzięczność wypełnia mnie całą jeszcze bardziej. Żyję.

2. Byłam dzisiaj także w urzędzie załatwić ważną dla mnie sprawę. I cóż... okazało się, że instytucja dokonała interpretacji stanu faktycznego na swoją korzyść. Oczywiście interpretacja ta, była zgoła odmienna od mojej, która przestawiała li tylko fakty bez "nadinterpretacji". Spokój i opanowanie towarzyszyły mi do momentu, kiedy to zaczęto traktować mnie z wyższością, lekceważeniem i poniżając. A na takie traktowanie mnie, w mojej przestrzeni nie m już miejsca. Jednak sprawa, z którą przyszłam była dla mnie ważna i delikatnie zaczęłam stawiać Veto, wskazując na konkretne fakty, co, jak można było przewidzieć, wzmogło agresję obsługującej mnie pani, do której dołączyły jeszcze dwie, będące przy sąsiednich biurkach z kierowniczką włącznie.

No cóż... szkoda mojej energii - pomyślałam. Niech się dzieje co chce i schowałam w tym momencie dokumenty z zamiarem opuszczenia pokoju i tym samym instytucji, pozostając z niezałatwioną sprawą, która to, nie  dość, że odwlekłaby się w czasie i to prawdopodobnie w miesiącach, to jeszcze znacznie zwiększyłaby moje koszty.

Poproszono mnie o poczekanie. Czekałam dosyć sporo i oczami wyobraźni widziałam wszystko przesunięte w czasie i z rosnącymi kosztami. Ale skora tak ma być, to niech będzie. Całkowita moja zgoda na to co się dzieje.

A działo się sporo, sporo także  usłyszałam, ale tym razem był to rodzaj monologu, który ze spokojem wysłuchałam, nie próbując zabierać głosu, bo nie miałoby to najmniejszego sensu.

Na koniec usłyszałam jaka to ja nie jestem, jak idą mi na rękę i jak to, to, to... tu poleciały warunki...
W efekcie sprawę załatwiłam w tym urzędzie, a na koniec oczy zrobiły mi się wilgotne, co zostało odebrane jako rodzaj skruchy z mojej strony. A moje łzy były wyrazem zachwytu nad transformacją niemożliwego w możliwe.

3. Powróciwszy do domu, w internecie powitała mnie wiadomość o narodzinach dziecka.


Czyż życie nie jest piękne?!
Najpierw coś musi umrzeć, aby mogło się coś nowego narodzić, a okres pomiędzy bywa burzliwy i czasami bolesny. I nie ważne czego dotyczy, relacji, pracy, zdrowia... czy też zwykłych rzeczy, którymi się otaczamy. Najpierw trzeba zamknąć z wdzięcznością jedne drzwi, aby móc otworzyć kolejne i w pełni cieszyć się nowym. Nie da się być w dwóch miejscach naraz.

Dzisiaj życie kolejny raz pięknie mi pokazało, jak zmiennym jest. Jestem zachwycona tym, co się dzieje w moim życiu, jak i tym w jaki sposób ono przemawia do mnie.
Życie jest proste, chociaż nie łatwe.
Życie jest piękne!
Życie w zachwycie

Maria Prosper





















02 grudnia 2018

Szacunek do... siebie przez ręce.




Dzisiaj jest kolejny dzień z reszty twojego życia...
i tylko od ciebie zależy jak go przeżyjesz.

Nie wiem, jak minął ci wczorajszy dzień, nie wiem także jak się dzisiaj czujesz i w jakim jesteś nastroju, ale...

Spójrz na swoje ręce...
i doceń, że je masz,
podziękuj im,
bo "kawał dobrej roboty" robią dla ciebie każdego dnia.

Być może kiedyś miałeś problemy zdrowotne z którąś z nich, być może niewielkie skaleczenie i pojawiały się trudności z wykonywaniem codziennych, uznawanych za prozaiczne czynności, a jakże niedocenianych.

Wówczas to, cała twoja uwaga skierowana była właśnie na nie, na to małe skaleczenie i pojawiała się tęsknota za pełną swobodą i sprawnością. Koniecznie chciałeś się "pozbyć" bolącego utrudnienia. Walczyłeś z tym, zamiast zatrzymać się i dowiedzieć się, po co taka sytuacja pojawiła się w twoim życiu...
Czego masz się dowiedzieć o sobie.

Spójrz jeszcze raz na swoje ręce, podziękuje im,
doceń i szanuj je, bo je masz.
Naukę szacunku, możesz rozpocząć od...
szacunku do własnych rąk.

A teraz zauważ, że skupiając swoją uwagę na rękach, przez moment czytania niniejszego posta oderwałeś się od tego wszystkiego, co zajmowało twój umysł przed przystąpieniem doczytania.
Być może samoświadomość oddaliła martwienie się?

Nie wiem, ale możesz eksperymentować i dokonywać zmian. Życie jest proste.
A to co proste, niekoniecznie musi być łatwe.
Odważ się.

Maria Prosper
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

21 października 2018

Proste metody mają ogromną moc





Kochani.
Kolejne nagrania ukazywać się będą na You Tube.
I jeżeli chcecie być na bieżąco, to zapraszam do subskrypcji kanału
Moc Miłości Serca na YT.
Maria
















Dzieci "powinny" zbierać skarpetki?



Ludzie często pytają mnie, czy przed 1986 rokiem wyznawałam jakąś religię; odpowiadam wtedy twierdząco - moją religią było "Moje dzieci powinny pozbierać skarpetki".
To była moja religia i żarliwie ją wyznawałam, chociaż nigdy nie okazała się skuteczna.

Ale pewnego dnia, już po tym, jak Praca ożyła we mnie, uświadomiłam sobie, że to po prostu nie była prawda. Rzeczywistość była taka, że po latach prawienia dzieciom kazań, gderania i wymierzania kar za to, że codziennie zostawiają skarpetki na podłodze,  zrozumiałam, że to JA powinnam była zbierać skarpetki, jeśli nie chciałam, żeby tam leżały. Moje dzieci były absolutnie szczęśliwe, gdy skarpetki walały się po podłodze.

Kto miał problem? Ja. To moje MYSLI o skarpetkach na podłodze, a nie same skarpetki, sprawiały, że moje życie stawało się trudniejsze.

A kto mógł to rozwiązać? Również ja. Zrozumiałam, że albo będę mieć rację, albo będę wolna. Tylko kilka chwil zajęło mi podniesienie skarpetek bez myślenia o tym, że powinny to robić moje dzieci.

I zaczęło się dziać coś zdumiewającego. Uświadomiłam sobie, ze kocham zbieranie ich skarpetek. Robiłam to dla siebie, nie dla nich. W tamtej chwili przestało to być codziennym obowiązkiem, a podnoszenie skarpetek i widok czystej podłogi stały się przyjemnością.

W końcu dzieci zaczęły zbierać swoje skarpetki, a ja już nie musiałam ich upominać.

Byron Katie - The Work













04 października 2018

(Nie)Jesteś gotowy na zmiany?




Zmiany często nas przerażają
i odbierają odwagę do działania.
"Nie jestem gotowy" to...
ulubiona wymówka wielu.













02 października 2018

Autentyczność a doświadczanie prawdziwego przepływu.



Szukanie sensu wymaga umiejętności spojrzenia na życie z szerszym kontekście. W miarę jak stajemy się coraz bardziej i uczymy się zwracać uwagę na swój wewnętrzny głos, zaczynamy się zastanawiać, co nadaje naszemu życiu wartość i jak możemy je odmieniać.

Większość z nas jeszcze w dzieciństwie uczy się dostrzegać sens w różnych dziedzinach życia na podstawie tego, co mówią nam inni - tak w kwestii zwyczajów czy praktyk religijnych, jak w innych sferach. Na samodzielne określenie, co jest dla nas najważniejsze, potrzebujemy czasu. Jeśli jesteśmy otwarci na świat i jednocześnie zwracamy uwagę na to, co się dzieje w nas samych, zaczynamy podważać stare przekonania i wartości.

Im bardziej jesteśmy autentyczni, w tym większym stopniu angażujemy się w to, co naprawdę interesuje nas samych. A towarzyszy nam nie tylko głębsze poczucie sensu i celowości, ale także świadomość, że doświadczamy prawdziwego "przepływu".

Stephen Joseph

















28 sierpnia 2018

Ból sygnalizuje sprzeciw



Jak wszyscy, którzy wkroczyli na drogę osobistego rozwoju, napotkasz także chwile trudne Gdy przepełnia nas pycha, nie jest łatwo przyjąć, że ktoś inny ma rację. Trudno nam pogodzić się z tym, że to być może inni znają właściwe odpowiedzi!

Zbyt często pragniemy zmieniać ludzi wokół nas po to tylko, abyśmy to my mieli rację. Jest to próba, którą będziemy musieli przejść. Ale warto. Im bardziej jesteśmy w stanie panować nad naszą własną pychą, tym bardziej panujemy nad tym, co dzieje się wokół nas. Wysiłek ten umożliwi ci wzniesienie się ku światłości, ku szczęściu.

Rozwój osobisty przyrównać można do rany na ciele. Aby przyspieszyć gojenie się poważnej rany, często stosuje się środki, które powodują jeszcze większy ból, niż sama rana. Ból jest po to aby zagoić ranę Wiemy, że już kilka minut później rozpocznie się proces zabliźniania. To samo zjawisko zachodzi wtedy, gdy pragniemy dotrzeć do samych siebie, gdy wkraczamy na drogę rozwoju, samooczyszczenia i poznania. Ból jest rzeczywisty, lecz jedynie chwilowy i może nm przynieść wiele dobrego.

Jeśli odczuwasz ból, oznacza to, ze jest w tobie jakiś sprzeciw.

Lise Bourbeau














19 sierpnia 2018

Twoje życie w twoich rękach


W każdym momencie modelujesz swoje życie,
czy zdajesz sobie z tego sprawę czy nie.
Jednak już teraz
możesz z pełną samoświadomością
tworzyć swoją rzeczywistość.













25 lipca 2018

Lubimy ściemniać. Może warto przestać.



Uwielbiamy udawać kogoś, kim nie jesteśmy. Szczególnie przed innymi. Ciągle się oszukujemy. Nie będę dzisiaj odkrywać powodów takiego zachowania, bo przyczyn może być wiele i jest to sprawa indywidualna. Jednak chciałabym zasygnalizować do refleksji pewien mechanizm, który u wielu z nas widoczny jest jak na dłoni, a staje się odkrywczym dla osób podczas pracy indywidualnej.

Czasami zdarza mi się przejrzeć posty na fb i komentarze pod nimi. Wylewa się z nich lawina "miłości". Miłości cukierkowej i przesłodzonej. Jak to wszyscy się kochamy, jesteśmy jednością...ble ble ble. Czasami przypomina wręcz wymiociny.
Większość zaczyna być  uzależniona od mówienia o miłości. I tyle. I na tym koniec. Koniec na mówieniu o miłości. Ściema.

Wiem, że wielu nie spodoba się to, co piszę, ale oszukiwanie, oszukiwanie siebie przede wszystkim nie doprowadzi do żadnych zmian. Czasami potrzebny jest kubeł zimnej wody dla otrzeźwienia. Denerwuje cię to, co piszę? To przestań czytać. Masz wybór.
Wiem, nie jest to korzystne dla mnie, ale skoro wolisz żyć iluzją, to twoja decyzja i tyle. Moje teksty skierowane są do osób zmieniających się i robiących postępy. Gdzie wspólna praca przynosi konkretne efekty.

Na czym polega ściema?
Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz jarałeś się "miłością" w internecie czy to we wpisie, czy też w komentarzu, a może w prywatnej wiadomości. Super, nieprawdaż. Kochamy się! Ty kochasz!

A co się dzieje kiedy wracasz do domu zmęczony, a
twój partner miał ciężki dzień w pracy i warczy,
dziecko nie posprzątało i w domu zastajesz bałagan,
zapomniałaś o zakupach i nikomu się nie chce po nie iść...
Przykładów można by mnożyć, bo znasz to z własnego doświadczenia. Ja też. Też to przerabiałam.

Teraz pozwolę sobie ciebie zapytać:
Kochasz?
To pokaż, że kochasz!
Teraz pokaż, że kochasz!
Miłość albo jest, albo jej nie ma.

Jesteś osobą świadomą i kreatywną.
Pozwól sobie na chwilę zatrzymania i refleksji.
Szczerość wobec siebie jest trudnym procesem,
ale jest podstawą zmian.

Maria Prosper
Praktyk samoświadomości.
Pomagam w zmianach.












16 lipca 2018

Wakacyjny kurs uzdrawiania relacji



Wakacyjny kurs uzdrawiania relacji ze sobą i z otoczeniem
poprzez poszerzanie samoświadomości, obejmuje 6 spotkań online 1:1, podczas których wspólnie przejdziemy przez proces zmian.
3 spotkania obejmować będą relacje ze sobą, kolejne 3 relacje z otoczeniem, podczas których także sporo nowego dowiesz się o sobie.

Podczas kursu:
- poszerzysz swoją samoświadomość
- odkryjesz podświadome blokady i ograniczenia, którymi się zajmiemy
- dostaniesz sprawdzone narzędzia i metody do samodzielnej pracy

Uczestnicząc w kursie masz możliwość odkryć siebie na nowo i sporo zmienić w swojej codzienności, co pozytywnie wpłynie na relacje samym z sobą jak i z otoczeniem.

Podczas całego kursu jestem z tobą i i w razie potrzeby dostępna dla ciebie. Jestem wsparciem w procesie zmian.

Maria Prosper
Praktyk samoświadomości.
Pomagam działać.

Szczegółowe informacje i zapisy w kontakcie mailowym:
mentalistka63@gmail.com




















Pomimo lęku


Jeszcze do niedawna chciałam pomóc każdej osobie, która zgłosiła się do mnie o pomoc. Jednak nie wszyscy chcą pomocy. Nie wszyscy mają ochotę coś zmienić. Jakże często słyszę "nie jestem gotowy". Nie jesteś, to nigdy nie będziesz, bo to zwykła ściema. Wiem, bo sama taka kiedyś byłam!

"Nie jestem gotowy" to cudowna wymówka przed nierobieniem, a działanie wymaga wysiłku. Często bywa tak, że pod naszymi tłumaczeniami kryje się strach i lęk przed nowym. I jeżeli masz zamiar czekać, aż strach cię opuści, to uwierz, że czekać tak możesz do samej śmierci.

Z jednej strony zadam ci proste pytanie, czy idąc do toalety także stwierdzasz, że nie jesteś gotowy? Spróbuj odłożyć tę czynność na później, dużo później... Nie? Wstajesz, idziesz i robisz to, co masz zrobić, bez analizowania i ściemniania? No właśnie.
Już słyszę, jak mówisz, że to inna sytuacja. Może sytuacja inna, ale schemat ten sam. Taki jak w przypadku pragnienia, głodu czy senności. Taki sam jak w przypadku zmian. Albo zaczniesz działać, albo będzie tak jak jest.

Z drugiej strony, częstą wymówką jest strach. Przypomnij sobie ile rzeczy zrobiłeś w swoim życiu pomimo strachu? Być może był to egzamin maturalny, na prawo jazdy. Może sprawdzenie się w nowej pracy? Bałeś się, ale zrobiłeś to pomimo lęku. I co? Było aż tak strasznie? Nie czekaj, aż strach minie, ale działaj pomimo lęku. Działanie to jedyny skuteczny sposób pozbycia się strachu.


Maria Prosper - praktyk samoświadomości
Pomagam w działaniu













11 lipca 2018

Zapomniałem i nie dałam rady



Ostatnio miałam dwie sytuacje, chociaż odmienne, jednak obrazujące jeden i ten sam schemat. Były to rozmowy telefoniczne, w których usłyszałam: "zapomniałem" i "nie dałam rady".
W pierwszej sytuacji, chodziło o namiary czegoś tam, które już kiedyś rozmówcy podawałam. Natomiast w drugiej o obiecany telefon i rozmowę w sprawie, którą zainteresowana była rozmówczyni.

Jak często sam znajdujesz się w podobnych sytuacjach:
zapomniałem czy nie dałam rady?
Już słyszę jak zaczynasz wymieniać argumenty, które mają tylko usprawiedliwić twoje zachowanie, bo... sam możesz uzupełnić wymówkami niedokończone zdanie. A ja powiem tak: nie było to dla ciebie ważne i pozwoliłeś sobie na zapomnienie i nieznalezienie czasu. Jest to hierarchia wartości, którą ustawiłeś sobie na dany moment i tyle. Proste!

Dalej nie daje ci spokoju to, co napisałam?
To powiem inaczej:
spróbuj zapomnieć o randce lub nie znaleźć na nią czasu.
Prawie niemożliwe!
Teraz już wiesz o czym mówię.


Maria Prosper - praktyk samoświadomości
Pomagam w działaniu












10 lipca 2018

Skoro jestem kochana, to dlaczego jestem karana?



Tytułowe pytanie długo towarzyszyło mi w dzieciństwie. I to dotycząc zarówno rodziców jak i Boga. Pytałam, pytałam i nie znajdywałam odpowiedzi, aż przestałam pytać. Po latach pytania powróciły, ale o tym innym razem.

Przed dwoma laty pojawiła się podobna sytuacja, ale dotycząca rozwoju i zwał jak zwał, osobistego, duchowego, emocjonalnego... Sprzeczność goniła sprzeczność, jednak tym razem nie przestałam pytać, ale wycofałam się, zaniechałam dotychczasowych działań na rzecz znalezienia odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Dokładnie wiedziałam, bo czułam cała sobą, że wiele rzeczy "nie gra". A jak coś "nie gra", to nie może działać. Zaczynałam być zmęczona i czasami nawet zniechęcona, ale stawiane pytania tańczyły wokół mnie i nie dawały mi spokoju.

Z czasem, powoli zaczynały się pojawiać, najpierw szczątki, a później całe odpowiedzi. Wiele rzeczy zaczynało być jasnych i bardzo prostych, chociaż często trudnych do przyjęcia, a tym bardziej zastosowania w codzienności.

Wiecie, że praktykowanie pozyskiwanej wiedzy to moja specjalność i wszystko co polecam, doświadczam najpierw na sobie i sprawdzam czy działa. Pojawiające się odpowiedzi czy podpowiedzi wprowadzałam w życie, sprawdzałam i... się działo. Działo się we mnie. Ponownie rozlatywałam się na kawałki i składałam na nowo. Często bardzo boleśnie, bo nikt nie gwarantował mi, że wchodząc na ścieżkę samopoznania i samoświadomości będzie łatwo. Prosto, ale nie łatwo.

Gdy już złożyłam większość rozsypanych ponownie puzzli siebie, pojawiła się ponownie i to po 15 latach książka, potwierdzająca wszystko to, do czego doszłam sama przez ostatnie dwa lata. Nie ukrywam, że niewiele jest takich pozycji na rynku, które pokazują obie strony medalu, a nie tylko tę przesłodzoną, ukierunkowaną na biznes. Od razu odpowiem, książka niedostępna już od kilku lat na rynku.

Wracając do książki, jest ona pierwszą, podczas której czytania mam mdłości. Nie wymiotuję, ale nie jestem w stanie czytać jej normalnie, tylko małymi fragmentami i co rusz jest: wow!, i dokładnie!, i też do tego doszłam! Jak się okazuje dwuletnia praca owocuje i to jest cudowne!

Wiem także, że będzie to z korzyścią dla was podczas sesji i konsultacji, chociaż nie dla wszystkich. Jeżeli naprawdę chcesz zmian, to będą efekty. Nie z dnia na dzień, czy z godziny na godzinę, jak ugotowanie obiadu. Ale jako proces pod stałe zmiany, krok po kroku, przypominający naukę chodzenia czy prowadzenia samochodu. Już się cieszę na nasze spotkania.


Zapraszam na konsultacje świadomego życia.
Maria Prosper - praktyk samoświadomości
Pomagam w działaniu.















Sztywna opinia o sobie blokadą zmian


Z pewnością masz już wyrobiony obraz siebie i jesteś bardzo przywiązany do niego. Dokładnie wiesz, jakie cechy uznawane za pozytywne reprezentujesz i tego się twardo trzymasz.
A co z całą resztą stanowiącą także część ciebie?

Nie chodzi mi o górnolotne powiedzenie "jesteśmy wszystkim", bo one także mają zakłamanie w sobie. Dlaczego? Jak jest super, to jesteśmy wszystkim i to jest ok. Szczególnie jak mówimy o miłości i to tej bezwarunkowej. A co ze złodziejami i oszustami? Już tak ochoczo nie stajemy się jednością, nieprawdaż? Ułuda i zakłamanie.

Wracając do nas samych, fajnie jest jak jesteśmy pracowici, odpowiedzialni, dokładni czy kreatywni i mamy takie mniemanie o sobie. A czy przypadkiem nie jest tak, że mamy w sobie leniucha i lekkoducha?
Będąc osobą pracowitą, jak reagujesz na kogoś, kto stara się w swojej pracy iść na skróty, pokazując swojego lenia? Jak ktoś ci bliski ma tendencję do odwlekania?
I co najczęściej słyszę? "Nie znoszę... nie nawidzę... chętnie pokazałbym mu jak ma... " A to nie jest niczym więcej, jak wypartą stroną twojej całości, skrzętnie skrywaną przed innymi. Jednak to nie znaczy, że jej nie ma. Ona jest i wpływa na twoje zachowania i życiowe sytuacje. Bez uznania "ciemnej" strony nie będziesz nigdy całością, tym bardziej jednością z innymi.

Jakiej części siebie nie uznajesz i skrywasz?
A może nie wiesz i chcesz dopiero odkryć?
Zapraszam na konsultacje świadomego życia
Maria Prosper
praktyk samoświadomości

















07 lipca 2018

Każda decyzja jest wyborem















Zwyczajna życiowa sytuacja


Słońce przebija się zza chmur, a nie jest to łatwe, gdy w powietrzu wyczuwa się zbliżający się deszcz. Pokój wypełniają odgłosy koszonej trawy. Głos kosiarki wypełnia swym warkotem całą przestrzeń, w której panowała cisza sobotniego poranka.
Zwyczajna życiowa sytuacja i tylko ode mnie zależy jak na nią zareaguję.

Oczywiście mogę się wkurzać i denerwować, że ktoś o poranku zakółca mój spokój, ale to niczego nie zmieni, bo cisza i tak nie powróci. Nie mam wpływu na to co dzieje się za oknem. A walcząc z warkotem kosiarki pogorszę jedynie swój własny nastrój i z energią niskiej wibracji wejdę w dzisiejszy dzień.

Mogę uznać fakt, że taka sytuacja zaistniała i odnaleźć się w niej. Ode mnie zależy, co z tym zrobię i jak zareaguję. Nie muszę walczyć.
To Ja podejmuję decyzję.

I cóż mogę zrobić?
Pobawić się wyobraźnią!

Fajnie, że ludzie mają pracę i dbają o mój trawnik pod blokiem, kiedy ja mogę zajmować się własnymi sprawami, siedząc w fotelu i popijając kawę.
Fajnie, że świat odcina zbędny balast z mojego życia. Robi to za mnie i bez mojego udziału.
Fajnie, że... sama stoję przy kosiarce i dbam o własny trawnik przy domu, którego jeszcze nie mam.

Zabawy z wyobraźnią są cudowne i uwielbiam je. Zmiana podejścia do sytuacji jest prosta, ale nie zawsze łatwa. Jednak praktyka czyni mistrza!

Nie musisz mi wierzyć.
Eksperymentuj, doświadczaj, praktykuj.


Maria Prosper
praktyk samoświadomości
kontakt: prospercentrum@gmail.com













Walka ze sobą jest wyczrpująca
















21 czerwca 2018

Rozwój a nasza codzienność.


Jako dziecko zadawałam pytania, na które nie dostawałam odpowiedzi. Z czasem przestałam pytać, bo nikt w moim najbliższym otoczeniu nie znał ich. Nie mogli znać, bo nikt wcześniej nie odważył się ich zadać. Takie wychowanie, takie programy i dopiero po latach przyszło zrozumienie "dlaczego?"

Jednak pytania ciągle "grały" a raczej "rzępoliły" we mnie, odbierając mi spokój. Pochodzę z katolickiej rodziny i wiele spraw mnie intrygowało...
Skoro Bóg mnie kocha, to dlaczego
- ma mnie karać
- mam wszystko oddawać
- mam żyć w biedzie (jak nie masz nic, to jesteś dobry)
- jak nie zrobię tego czy tamtego, to grzeszę
i długo można tak wymieniać, ale nie o religii chcę pisać, bo wówczas nie miałam zielonego pojęcia o co, w niej chodzi. Mnie nurtowało powiązanie tych wszystkich zakazów i nakazów z miłością, tym bardziej miłością bezwarunkową, o której niewiele się mówiło, ale gdzieś wewnętrznie ją czułam.

A co do miłości bezwarunkowej, kiedy mój syn był mały w przedszkolu, kończyłam na Akademię dla Rodziców, na jednych z zajęć, prowadząca psycholog kazała określić na rysunku, jak kochamy własne dzieci. U mnie nie było granicy. Zdziwiła się i zapytała: dlaczego? Stwierdziłam, że kocham swojego syna bezwarunkowo. Pierwszy raz odważyłam głośnio na takie stwierdzenie. Po czym zostałam "zbesztana", że coś takiego nie istnieje i mając przebijające się jeszcze niskie poczucie własnej wartości, uległam wbrew sobie i narysowałam linię, która praktycznie pokrywała się z brzegiem kartki, którą mieliśmy do dyspozycji.

Wiele lat, poczynając od dzieciństwa zajęło mi samodzielne dojście do tego, o co w tym wszystkim chodzi? Na zasadzie eksperymentów, prób i błędów znalazłam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. I nie o te odpowiedzi chodzi w dzisiejszym wpisie, bo większość i tak doskonale wie o czym piszę.

Jakieś dwa lata temu pojawił się podobny problem sprzeczności, jednak nie miłości bezwarunkowej on dotyczył. Mając dużą samoświadomość zachodzących procesów we mnie na drodze odkrywania siebie na nowo, pojawiały się pytania dotyczące rozwoju osobistego/duchowego i tego wszystkiego co się z nim wiąże, a codzienną rzeczywistością. Nie grało mi coś, nie wiedziałam co to jest.
Zgłosiłam się w tym czasie o pomoc do kilku osób doskonale znających temat i odpowiedzi nie znalazłam. Coś " nie działało tak, jak trzeba" i nie wiedziałam co to jest?

Zaczęłam się zapadać, "zapadać pod ziemię", jak trafnie napisała mi jedna z moich czytelniczek. Dziękuje Kochana, bo wbiłaś mnie w fotel na długo i to było prawdopodobnie impulsem do wychodzenia z podziemia. Tak zapadałam się, wycofywałam się z życia w necie, niewiele pisałam, niewiele robiłam, projekty kończyły się fiaskiem, upadały koncepcje, bo jak mam coś robić, kiedy pojawiły się sprzeczności, a ja przecież dzielę się tym wszystkim, co sama sprawdziłam, wypraktykowałam i wiem, że działa u mnie i u innych. W końcu jestem praktykiem!

Wiele się mówi w necie i wielu poradnikach, jak rozwój siebie zmienia nasze otoczenie, wprowadzając tym samym iluzję zmian. Na ilu szkoleniach, warsztatach byłeś? A na ile wiedza pozyskana na nich zmieniła twoje dotychczasowe życie? Tylko bez ściemy, nikt cię nie słyszy. Ściema to nasze drugie imię, a szczególnie wobec siebie, ale o tym innym razem.

Nie ma rozwoju i zmian życiowych, bez harmonii z naszą codziennością i to dosłownie. Jeżeli nie zharmonizujemy tego, dalej będziemy żyć iluzją, że "coś" robimy w kierunku zmian. Nie ma możliwości aby szybując w jednym temacie (czytaj rozwój), a zostawiając inny w odłogach (czytaj rzeczywistość) zaczęło się wszystko układać i płynąć. Nie ma takiej opcji.
Nie ma także opcji aby ktoś zrobił to za ciebie. Ktoś może ci pomóc, pokazać, ale to TY musisz zrobić całą robotę w codzienności i to bez ściemy. Oczywiście możesz skorzystać z chwilowego ukojenia, ale jeżeli nie zaczniesz sam decydować i działać konsekwentnie w codzienności niewiele się zmieni.

I prawdopodobnie to, co będzie się pojawiać teraz na blogu nie wielu się spodoba. Wiem, i to z własnego doświadczenia i kontaktów z wami, że nazywanie rzeczy po imieniu, konkretnie, bez ściemy boli, a my przecież wolimy żyć w cukierkowym świecie internetu i przesłodzenia, od którego w pewnym momencie zaczynałam mieć mdłości. Jednak spojrzenie prawdzie w oczy, twarzą w twarz może cokolwiek zmienić i w nas, i w życiu. Dopiero wiedząc CO, możemy zabrać się za wprowadzanie zmian. Często są to rzeczy banalnie proste, ale trudne do przeprowadzenia, bo dotykają naszej skrywanej i to bardzo skrywanej części siebie, która choruje i wymaga uleczenia. Tak, jeżeli coś nie działa, to znaczy że choruje, a jak choruje to należy to uleczyć. Ale nie objawowo, co często lubimy właśnie to robić - leczyć objawowo, ale dobierając się do przyczyny obecnego stanu.

Uwielbiam krótkie teksty, a tu... rozpisałam się.
Jeżeli dotrwałeś do końca, to dziękuję i gratuluję!


Maria Prosper
praktyk samoświadomości





















20 czerwca 2018

Pomimo lęku, możesz to zrobić!




Nie na zasadzie rewolucji,
ale krok po kroku we własnym tempie.
Nie juto, ale dzisiaj.
Odważ się i zacznij.
Nie masz nic do stracenia :)
Dasz radę.
Uwierz w siebie.
Nikt nie może tego zrobić za ciebie.












19 czerwca 2018

Jeden powód więcej do działania.













Nie oczekuj aż inni zrobią coś za ciebie dla ciebie.



Kochana Kobieto.
Tak, do ciebie mówię, a raczej piszę.
Kolejny dzień, w którym wszyscy mówią ci jak masz żyć i co masz robić. Co jest dobre, a co złe. Informacje i zalecenia bombardują cię z każdej strony, a ty sama czujesz się zagubiona i przytłoczona. Do tego ileś tam "powinności" do zrobienia....

Nie ma ciebie, tak jak kiedyś i mnie nie było. Wszyscy i wszytko było ważniejsze ode mnie, tylko nie ja i moje potrzeby. Nie licz na to, że inni cię zauważą, domyślą się i szybciutko pobiegną aby cię zaspokoić, spełniając twoje oczekiwania. Nic z tego. W takim oczekiwaniu możesz spędzić wiele, wiele lat...

Nie oczekuj aż inni zrobią coś za ciebie dla ciebie.
Nie ukrywam, że sporo lat zajęło mi, to banalnie proste odkrycie...
Chcesz coś, to sobie to daj i już!

Partner nie kupił ci kwiatów, a ty je kochasz. Nie strzelaj focha, tylko wybierz się do kwiaciarni. Masz czas dla siebie i jest to twój czas. Możesz nacieszyć się widokiem i zapachem pięknych kwiatów. Wybierz najpiękniejszy i kup sobie! Nie czekaj! Kup! Zrób to!
A partner... być może jak go poprosisz, jasno wyrazisz swoją prośbę, to chętnie także kupi ci kwiaty.

Nie szukaj usprawiedliwień i wymówek aby tego nie zrobić, bo nie wiesz czy będzie jutro, masz tylko dzisiaj do dyspozycji.
Jeżeli dzisiaj nie możesz sobie pozwolić na bukiet, to może chociaż jeden kwiatek? Ewentualnie idź do kwiaciarni, poczuj jej atmosferę i postanów, że np. do miesiąca kupisz sobie kwiaty - wybierz realny termin. Dotrzymaj danego sobie słowa i zrób wszystko, aby nie zawieść zaufania do siebie.

Eksperymentuj, doświadczaj, odczuwaj i zobacz co się zadzieje. Nie jutro, ale dzisiaj!
A opisana sytuacja może być metaforą do wielu wydarzeń w różnych obszarach twojego życia.

Cudownego praktykowania samoświadomości
Maria Prosper
















24 kwietnia 2018

Dawno mnie nie było...


Przestałam robić, to co kocham, to co sprawia mi radość, to co jest moją pasją. Pozwoliłam, a było to podświadome i nieme przyzwolenie, aby rzeczywistość pochłonęła moją energię, a tym samym mnie. Już to kiedyś przerabiałam i wyciągnęłam wnioski, jednak kiedy sprawy dotyczą bliskich osób, nie jest to już takie oczywiste i proste, niestety... Widziałam co się dzieje, obserwowałam, a jednak tym razem emocje mnie pochłonęły.

Ostatnich kilka lat pracy z emocjami skutkowało wyleczeniem wielu moich chorób, w tym przewlekłych, jak i doskwierających od dzieciństwa. Od wielu lat nie byłam u lekarza, jednak nie tym razem.
Chęć pomocy i troski o innych była silniejsza. Czułam, co się dzieje, bo uruchomiły się resztki programu - "inni są ważniejsi". I posiadana wiedza i wieloletnie doświadczenie na niewiele się zdały, bo postawiłam innych na pierwszym miejscu, kosztem siebie. A to, niestety, nigdy nie przynosi niczego dobrego. Tym bardziej, że wszystko było rozłożone w czasie i narastało, aż moje ciało się zbuntowało i jasno, i wyraźnie pokazało mi, że zboczyłam z drogi. Bardzo bolesne doświadczenie, bo od wielu, wielu lat tak bardzo i tak długo nie cierpiałam. I nagle okazało się, że nic nie jest ważne, poza mną.

Każdy ma swoją drogę i musi doświadczyć jej sam, nawet jeżeli to są bliscy. Nie ważne, co się dzieje w życiu innych, nie jesteśmy w stanie przeżyć życia za nich. A jednak często pojawia się spontanicznie "powinność niesienia pomocy". Pomaganie ma cudowną energię, ale nie wówczas, gdy robimy coś kosztem siebie. Często nawet tego sobie nie uświadamiamy, bo program niesienia pomocy innym jest tak silny, że przejmuje nad nami władzę. A to nigdy nie przyniesie niczego dobrego, ani obdarowanemu, ani obdarowującemu. Nawet wówczas, gdy nam się tylko wydaje, że robimy to z miłości.

Cudowności
Maria Prosper
praktyk samoświadomości




zdjęcie z internetu - autor nieznany





03 marca 2018

Uwierz i zaufaj.














Rozpoznaj własną moc.



Relacje zachodzące między ludźmi nie są dziełem przypadku. Wszystko, co do tej pory wydarzyło się w twoim życiu, nie nastąpiło ot tak, po prostu. To nie ślepy traf zdecydował o tym, jakie związki stworzyłeś i jak się one rozwijały.

Tkwi w tobie pewna siła. Ona jest przyczyną wszystkiego, co się dzieje w twoim życiu - stoi za każdym zdarzeniem, które wpłynęło na twój los. Siła ta sprawia, że w twoim życiu pojawiają się właśnie tacy ludzie, a nie inni. Odpowiada nawet za to, jak się oni zachowują. Siła ta działa nieustannie, bez względu na to, czy w to wierzysz czy też nie, i bez względu na to, czego chcesz czy nie.

Źródłem tej niezwykłej siły jest tajemnica magnetyzmu twojego serca, a ty możesz ją kształtować. Dzięki temu poczujesz więcej miłości: miłości do siebie samego, miłości do własnego życia i miłości do innych. A im wyraźniej będziesz odczuwać w sobie tę miłość, tym mocniej będziesz przyciągać kochających ludzi i upragnione przez siebie wydarzenia.

Jeśli zaangażujesz się w to doświadczenie, szybko się przekonasz, że coraz częściej będzie cię spotykać to, czego pragniesz.

Ruediger Schache










07 lutego 2018

Trzy przyczyny strachu



Przyglądając się sobie, własnej drodze życiowej uświadomiłam sobie, że większość życia przeszłam z iluzorycznym wyobrażeniem miłości. Miłości, której obraz sobie stworzyłam na podstawie przejętych od innych przekonań i ich własnych doświadczeń, nie mających tak naprawdę nic wspólnego z bezwarunkową miłością. Nie mogłam znać uczucia wolności i spokoju, które niesie ze sobą prawdziwa miłość, bo nikt mnie tego nie nauczył, nie pokazał czym jest Miłość przez duże "M". Jak ogromną ma moc. Jak cudowną jest i bezgraniczną. Jaką jest potęgą.

Jednak dokładnie wpojono mi uczucie strachu i lęku, które z różnym nasileniem prawie ciągle mi towarzyszyły w życiu. W sprawach drobnych i tych uznawanych za "wielkie". Idąc przez życie w większości kierowały mną obawy i wątpliwości prowadzące tylko do niepokoju i strachu. Strach stał się częścią mnie, a może nawet stał się mną, tak jak teraz Miłość. Miłość i strach nie mogą istnieć równocześnie. Jest albo Miłość, albo strach. Dokonałam wyboru i pozwoliłam aby miłość mną zawładnęła i prowadziła mnie. Oddałam się miłości.

Przyglądając się własnemu życiu w strachu oraz relacjom o waszych życiowych drogach, uświadomiłam sobie, że strach ma tylko trzy przyczyny. Są nimi:

odrzucenie
brak
strata

W tych trzech przyczynach zawiera się nasza przeszłość, przyszłość i teraźniejszość. Boimy uwolnić się od wszystkiego, co nam już nie służy, bo jest to takie swojskie i znane. Truchlejemy o przyszłość, żyjąc w poczuciu braku, niedosytu i niepewności. Nie doceniamy chwili obecnej, bojąc się braku akceptacji i odrzucenia, starając się zaspokajać cudze oczekiwania i wręcz zachcianki.

Kiedy wypełnia nas strach, nie ma miejsca na miłość. Sami dokonujemy wyboru. Sami, dzisiaj, teraz, w tym momencie tworzymy własne życie, tworzymy fundament jutra. Nie mamy nic poza chwila obecną.

Masz wątpliwości i obawy?
Masz pytania?
W czym mogę ci pomóc?

Zapraszam do osobistego kontaktu.
Maria Prosper
praktyk samoświadomości
kontakt: prospercentrum@gmail.com  
Sesje Konsultacje Przesłania







01 stycznia 2018

Życie woła do ciebie...


Każdego ranka rozpoczyna się coś wyjątkowego,
jedynego w swoim rodzaju.
Życie woła do ciebie:

" Jestem nowym dniem i jestem darem.
Jestem czystą kartką papieru,
którą zapiszesz bądź na której namalujesz jakiś obrazek.
Jestem twoim instrumentem
i tęsknię za melodią, którą na mnie wygrasz.
Jestem podarowanym ci głosem
i cieszę się na piosenkę, którą dzięki mnie zaśpiewasz.

Wołam do ciebie przepojony radością:
"Zrób coś ze mnie!
Zrób ze mnie coś pięknego!
Zrób ze mnie coś pięknego, co najlepiej potrafisz!
Nie pozostawiaj mnie jednak nieświadomie niekochanym,
nie przekreślaj mnie,
ponieważ jestem tylko dniem dzisiejszym,
nie jestem już jutrem.
Przeżyj mnie teraz!"

Robert Betz