19 grudnia 2018

Czyż życie nie jest piękne?!



Najpierw coś musi umrzeć, aby mogło się coś nowego narodzić - cykl zawarty w trójce, dosłownie i w przenośni.

1. Bez względu na przebieg życia i spotykające nas wydarzenia, to nigdy nie jesteśmy gotowi na śmierć innych, a szczególnie bliskich osób. Zawsze jest dla nas zaskoczeniem. Szczególnie kiedy odchodzi ktoś młodszy od nas.

Dzisiaj stałam nad grobem osoby, w której ostatnim pożegnaniu nie uczestniczyłam i w takiej sytuacji, spojrzenie na personalia na płycie nagrobnej robi jeszcze większe wrażenie...
Kruchość życia i szybkość przemijania, pokazuje jak większość codziennych spraw jest nieważnych. W takich sytuacjach można to poczuć jeszcze głębiej. Głębiej w sobie.

Żyję. Ja żyję, pomimo, że jestem starsza. Mam kolejny dzień. Mam kolejną możliwość na czynienie dobra. I tylko ode mnie zależy jak ją wykorzystam. Osoba, która odeszła nie ma już tych szans.
Ja mam i wdzięczność wypełnia mnie całą jeszcze bardziej. Żyję.

2. Byłam dzisiaj także w urzędzie załatwić ważną dla mnie sprawę. I cóż... okazało się, że instytucja dokonała interpretacji stanu faktycznego na swoją korzyść. Oczywiście interpretacja ta, była zgoła odmienna od mojej, która przestawiała li tylko fakty bez "nadinterpretacji". Spokój i opanowanie towarzyszyły mi do momentu, kiedy to zaczęto traktować mnie z wyższością, lekceważeniem i poniżając. A na takie traktowanie mnie, w mojej przestrzeni nie m już miejsca. Jednak sprawa, z którą przyszłam była dla mnie ważna i delikatnie zaczęłam stawiać Veto, wskazując na konkretne fakty, co, jak można było przewidzieć, wzmogło agresję obsługującej mnie pani, do której dołączyły jeszcze dwie, będące przy sąsiednich biurkach z kierowniczką włącznie.

No cóż... szkoda mojej energii - pomyślałam. Niech się dzieje co chce i schowałam w tym momencie dokumenty z zamiarem opuszczenia pokoju i tym samym instytucji, pozostając z niezałatwioną sprawą, która to, nie  dość, że odwlekłaby się w czasie i to prawdopodobnie w miesiącach, to jeszcze znacznie zwiększyłaby moje koszty.

Poproszono mnie o poczekanie. Czekałam dosyć sporo i oczami wyobraźni widziałam wszystko przesunięte w czasie i z rosnącymi kosztami. Ale skora tak ma być, to niech będzie. Całkowita moja zgoda na to co się dzieje.

A działo się sporo, sporo także  usłyszałam, ale tym razem był to rodzaj monologu, który ze spokojem wysłuchałam, nie próbując zabierać głosu, bo nie miałoby to najmniejszego sensu.

Na koniec usłyszałam jaka to ja nie jestem, jak idą mi na rękę i jak to, to, to... tu poleciały warunki...
W efekcie sprawę załatwiłam w tym urzędzie, a na koniec oczy zrobiły mi się wilgotne, co zostało odebrane jako rodzaj skruchy z mojej strony. A moje łzy były wyrazem zachwytu nad transformacją niemożliwego w możliwe.

3. Powróciwszy do domu, w internecie powitała mnie wiadomość o narodzinach dziecka.


Czyż życie nie jest piękne?!
Najpierw coś musi umrzeć, aby mogło się coś nowego narodzić, a okres pomiędzy bywa burzliwy i czasami bolesny. I nie ważne czego dotyczy, relacji, pracy, zdrowia... czy też zwykłych rzeczy, którymi się otaczamy. Najpierw trzeba zamknąć z wdzięcznością jedne drzwi, aby móc otworzyć kolejne i w pełni cieszyć się nowym. Nie da się być w dwóch miejscach naraz.

Dzisiaj życie kolejny raz pięknie mi pokazało, jak zmiennym jest. Jestem zachwycona tym, co się dzieje w moim życiu, jak i tym w jaki sposób ono przemawia do mnie.
Życie jest proste, chociaż nie łatwe.
Życie jest piękne!
Życie w zachwycie

Maria Prosper





















Brak komentarzy: