31 grudnia 2015

Zakochaj się w życiu i żyj miłością dzisiaj, jutro i już zawsze.


Kochani,
prosto z serca do serca przesyłam miłosne życzenia słowami Rhondy Byrne... bo lepiej bym tego nie ujęła.

Zakochaj się w życiu!!! 

Nieważne, jak mocno kochałeś w przeszłości - wzmóż to uczucie dwukrotnie, dziesięciokrotnie, stu-, tysiąc- i milionkrotnie, ponieważ taki właśnie jest prawdziwy poziom miłości, którą możesz odczuwać, i cała ta miłość mieści się w tobie! Cały składasz się z miłości. Miłość to twój jedyny składnik, twoja prawdziwa natura, prawdziwa natura życia i całego wszechświata. Możesz kochać znacznie mocniej, niż kiedykolwiek kochałeś, znacznie mocniej, niż umiesz to sobie wyobrazić.

Kiedy zakochujesz się w życiu, znikają wszystkie granice. przełamujesz ograniczenia związane z pieniędzmi, zdrowiem, szczęściem i radością w relacjach z innymi ludźmi. Kiedy zakochasz się w życiu, nie odczujesz żadnego oporu i wszystko, co kochasz, niemal natychmiast pojawi się w twoim życiu. Wchodząc do pokoju, bedziesz zwracał powszechną uwagę. Ciekawe okazje będą się masowo pojawiać w twoim życiu. Najlżejszy twój dotyk uśmierzy wszelkie negatywne uczucia. Będziesz się czuł lepiej, niż mógłbyś przypuszczać. Będzie cię przepełniać nieograniczona energia, podniecenie i żądza życia, której nic nie jest w stanie zaspokoić. Będziesz się czuł lekko jak piórko, jakbyś unosił się w powietrzu. Wszystko, co kochasz, samo spadnie ci pod nogi. Zakochaj się w życiu, wyzwól drzemiącą w tobie moc, a staniesz się nieograniczony i niezwyciężony.

Jak zatem zakochać się w życiu? Tak samo jak zakochujesz się w drugim człowieku - uwielbiając wszystko, co się z nim wiąże! Zakochując się w drugim człowieku, widzisz tylko miłość, słyszysz tylko miłość, przemawiasz tylko miłością i odczuwasz miłość całym swoim sercem! W taki właśnie sposób możesz wykorzystać potężną moc miłości, żeby zakochać się w życiu.











  Maria Prosperita
mariaprosperita@gmail.com

30 grudnia 2015

Kolejny krok, krokiem poza ego.









 Maria Prosperita
mariaprosperita@gmail.com

A jednak... postanowienie noworoczne.


Ostatnio, w rozmowie ze znajomym wypłynął temat przełomu roku i stwierdziłam, że nigdy nie robiłam żadnych postanowień noworocznych, jednak prawdopodobnie tym razem zrobię wyjątek. Hm, jak to? Przecież jakiekolwiek postanowienia stoją w sprzeczności z obecnym moim "sposobem" na życie, czyli życie chwilą w miłości.

Zdziwiłam się, że to powiedziałam... Tak jakby nie JA, a jednak... ja to powiedziałam. Jakże znane i swojskie doświadczenie. Jak zawsze w podobnych sytuacjach, uśmiechnęłam się do niego uznając je za dziwne i szalone. Zupełnie o nim zapomniałam. Do dzisiaj, kiedy wpadł mi w ręce tekst Doreen Virtue... No i jednak mam swoje postanowienie noworoczne, którym jestem zachwycona!!!


We wszystkim, co robisz i czego pragniesz, najważniejsza jest miłość. Serce jest bramą, przez którą płynie do ciebie boska energia, więc niech zawsze będzie otwarte, a ty pozwól sobie na odczuwanie. 

Otwarte serce doświadcza życia na bogatszym i głębszym poziomie, w każdej sytuacji wychwytując najdrobniejsze szczegóły.

Ze wszystkich postanowień noworocznych najwspanialszym będzie to:

kochać częściej i mocniej
a także być obdarzanym miłością na każdym kroku.



Wszystko płynie w cudnej synchronizacji. Nie wiedząc co, jak, gdzie, kiedy. Samo się dzieje, gdy tylko jestem uważna i ufna bez oczekiwań. Kiedy zwyczajnie JESTEM. Uwielbiam to!









 Maria Prosperita
mariaprosperita@gmail.com

19 grudnia 2015

Czego pragniesz?



Energia przynosi ci dar manifestacji. Zastanów się czego pragniesz i powiedz o tym głośno Wszechświatu. Wypełnij to, o czym mówisz energią radości. Jeśli zamiast niej pojawia się zmęczenie, frustracja, złość czy desperacja, otrzymasz to z powrotem. Manifestujemy z neutralnego miejsca, bez obciążeń emocjonalnych.

Wejrzyj także w siebie i zadaj sobie pytanie czy twoim własnym zdaniem zasługujesz na to wszystko o co prosisz. Często przyczyną braku realizacji naszych marzeń jest nasze świadome lub podświadome przekonanie, że nie jesteśmy czegoś warci. To może być jedno zdanie wypowiedziane w dzieciństwie przez naszych kolegów lub bliskich, które naznacza nas przez całe życie. Szybko o nim zapominamy, jednak podświadomie nadal w nas działa.

Zasługujesz na wszystko co najlepsze i Wszechświat jest gotowy ci to przynieść. Dlatego zrób w swoim życiu na to miejsce. Zastanów się dobrze nad swoimi przekonaniami i opinią o sobie samej/samym i uwolnij je. Nie umniejszaj siebie.

Zobacz siebie tak, jak widzą cię twoi przewodnicy duchowi - jako świetlistą istotę pełną miłości, która może osiągnąć wszystko o czym tylko zamarzy. Gdy tak zaczniesz o sobie myśleć, reszta zadzieje się sama.

Rozmowy z Aniołami










Maria Prosperita
mariaprosperita@gmail.com


15 grudnia 2015

Mężczyzn pociągają dziewczyny "energetyczne"!


Kobiety często sądzą, że mężczyźni - szczególnie ci w zaawansowanym wieku - ciągną do młodszych dziewcząt. To wcale nie tak! Mężczyzn pociągają dziewczyny "energetyczne"!

Jeśli masz lat 50 i potrafisz być pełną życia i energii, to mężczyzna nigdzie od ciebie nie pójdzie! A to dlatego, że mężczyzna funkcjonuje na kobiecej energii tak jak samochód na benzynie. Niezbędne jest dla niego nieustanne "doładowanie" - potwierdzają to sami mężczyźni.

Przypomnijcie sobie powiedzenie mężczyzny o kobiecie: "pragnę jej". No właśnie, dokładnie tak - pragnie. Wszak kobieta tak jak woda zasila swojego mężczyznę, daje mu energię, siłę, możliwość osiągania dowolnych szczytów!

Kobieta może brać energię z czego tylko chce: z natury, zakupów, jakichkolwiek zewnętrznych czynników, miłych emocji. Mężczyźni takiej możliwości nie mają - oni biorą energię właśnie od kobiety.

Mężczyznom potrzebna jest kobiecość, potrzebna czułość, natchnienie, czułość, piękno, radość życia, czystość, kobieca mądrość. Właśnie takiej najcenniejszej dla siebie kobiety szuka mężczyzna, a gdy ją znajdzie to strzeże jak źrenicy oka, gdyż taka kobieta pełna żeńskiej mocy jest prawdziwym brylantem, prawdziwym skarbem pośród miliarda podróbek.

źródło : https://vk.com
dzięki: Beata Słowik







Maria Prosperita
mariaprosperita@gmail.com

Prawda jest tu i teraz.










Maria Prosperita
mariaprosperita@gmail.com

14 grudnia 2015

Zrezygnuj i odpuść.











Maria Prosperita
mariaprosperita@gmail.com

Twoje dopełnienie w drugim człowieku.


Gdy spotkasz kogoś w swym życiu, kto wzbudzi w tobie uczucie bliskości, zachęcam cię do zanurzenia się w owej chwili. Dzieje się wówczas coś rzadkiego i cennego dla każdego z was: właśnie znalazłeś kogoś, kto zachował te części ciebie, których szukałeś. Często jest to obustronne doświadczenie, w którym przyciągasz do siebie drugą osobę z tego samego powodu!

Używając swej mocy rozróżniania, jeśli poczujesz, że jest to właściwie, zainicjuj rozmowę. Zacznij mówić o czymkolwiek - naprawdę o czymkolwiek - aby utrzymać kontakt wzrokowy. W czasie rozmowy zadaj sobie w myślach to proste pytanie: Co widzę w tej osobie, co w sobie zagubiłem, zdradziłem albo co mi zabrano?

Niemal natychmiast odpowiedź pojawi się w twym umyśle. Może to być coś prostego, jak uczucie zrozumienia, lub tak jasnego, jak głos, który rozpoznajesz i który był z tobą od czasu dzieciństwa. Odpowiedzią są często pojedyncze słowa i krótkie zdania, a twoje ciało wie, co jest ważne dla ciebie.

Może po prostu postrzegasz piękno w tej osobie, którego, jak czujesz, brakuje w tobie w danej chwili. Być może jest to niewinność danej osoby, wdzięk, z jakim ona się porusza pośród sklepowych regałów, lub jej pewność siebie, z jaką wykonuje swoje zadanie, lub po prostu blask jej witalności.

Gregg Braden - Boska Matryca
dzięki: Beata Słowik








Maria Prosperita
mariaprosperita@gmail.com
 
 

13 grudnia 2015

Bliźniacze dusze.


Oryginalnie bliźniacze dusze, to ta sama dusza w dwóch ciałach, po to by doświadczyć swoich lekcji w różnych życiach, kiedy jednak są gotowe, spotykają się w ostatnim życiu,by wspierać siebie w pamięci o swoim prawdziwym Ja.

Oczywiście jedna z osób jest bardziej uczuciowa niż druga i przepełniona jest żeńską energią, ale często ma problemy z „puszczeniem”. W języku „Bliźniaczych Dusz” ta osoba jest nazywana „goniącym”.

Druga osoba jest bardziej stoicka, opanowana kieruje się logiką, działa idealnie ze swoją męską energią ,ale nie umie poradzić sobie z emocjami. Ta osoba jest nazywana „uciekającym”.

Ich cel to zintegrować się z brakującym w nich elementem. Dlatego spotkanie Bliźniaczych Płomieni jest tak wybuchowe , ponieważ obie osoby widzą w sobie brakujące części, które sprawiają , że sami stają się całością. Proces rozpoczyna się od pierwszego spotkania/rozpoznania. Związek jest możliwy jedynie kiedy obie połówki oczyszczą siebie i zintegrują brakujące elementy

źródło:http://twin-flame-love.com









 Maria Prosperita
mariaprosperita@gmail.com

12 grudnia 2015

(Nie) Świadomość wypowiadanych słów.


Wspomnień czar...

Osiemnaście lat temu właśnie się przeprowadzałam. Byłam także w dziewiątym miesiącu ciąży. Przeprowadzka bardzo mnie zmęczyła, chociaż moje czynności były ograniczone. 11-go o 23-eciej byłam już tak potwornie zmęczona, że nie miałam siły się wykąpać i powiedziałam do męża: "Jakby tak... przyszło mi teraz urodzić, to nie dam rady!"
Dwadzieścia minut później odeszły mi wody...

Pierwszy poród, także w szpitalu niezbyt optymistycznie na mnie patrzyli, dając mi czas do rana, a nawet jeszcze później. Z politowaniem patrzyli na mój brak siły i zasypianie między skurczami.
Nie ukrywam, że podczas strasznych bóli przeszła mi przez głowę szalona myśl... "jakby tak uciec z tej porodówki... :) jednak to sprawy nie załatwi" i poddałam się temu co jest i ma być. I wszystko potoczyło się szybko. Wystarczyło trzy razy, po trzy razy i nad ranem 12-go... miałam już syna w ramionach. Dokładnie tak było, czym wszystkich zaskoczyłam.

Już od młodzieńczych lat wiedziałam, jaką moc mają wypowiadane przeze mnie słowa. Wówczas nie byłam świadoma "mechanizmów" jakim ulegają i dlaczego, bo raz się manifestowały, a innym razem wręcz przeciwnie. Świadoma jednak byłam ich mocy. Teraz wiem, że mocy moim słowom dawała jedność ciała, serca i umysłu. Proste, jednak kilka lat mi zajęło, abym mogła  świadomie tą jedność poczuć.

Podobnie było ze studiami, pracą, mieszkaniem, zamążpójściem... i wieloma innym sprawami i sytuacjami. Nieświadomie wówczas tworzyłam swoją rzeczywistość kreując własne życie.

18 lat minęło, jak jeden dzień... nooo dobra... jak tydzień i z mojego maleństwa wyrósł (prawie) mężczyzna, od dzisiaj pełnoprawny członek naszej społeczności.
Mam cudownego syna o ogromnym i gorącym sercu, chociaż życie go nie rozpieszczało, a może właśnie dlatego, że go nie rozpieszczało. A może to miłość, moja miłość go tak ukształtowała, bo przecież wychowałam go samotnie. A może wychowując, go pozwalałam, aby sam mógł zaistnieć ze swoją miłością. Mam wspaniałego syna i każdego dnia uczymy się siebie nawzajem i od siebie, i to jest cudowne!
Formalny krok w dorosłość nie oznacza świadomej odpowiedzialności, jednak z przyjemnością obserwuję, jak każdego dnia jej doświadcza odkrywając siebie na nowo.
Synu Kocham Cię!









Maria Prosperita
mariaprosperita@gmail.com


Możesz stworzyć swoje życie na nowo.








Maria Prosperita
mariaprosperita@gmail.com

11 grudnia 2015

Siła płynie ze zgody na rzeczywistość.


RELIGIA HARMONII

Istnieje religia, którą nazywam religią w zgodzie ze światem. Gdy mówię, że jestem w zgodzie ze światem, to znaczy:
"Jestem zadowolony ze świata takiego, jaki jest, i jak się pokazuje. Jestem zadowolony z siebie takiego, jaki jestem, jestem zadowolony z innych ludzi. Jestem pojednany z tym, co przerażające, na przykład ze śmiercią, winą, losem. Jestem w zgodzie i w harmonii".
To prawdziwa postawa religijna.

Przyjmując taką postawę, zostawiam siebie i otwieram się na coś większego, nie próbując tego pojąć. Widzę szerzej, robię kilka kroków i zatrzymuję się. Otwieram się na tajemnicę, na przykład na śmierć, winę albo los, jednak bez chęci interweniowania. W tym momencie stoję skupiony w obliczu całości.To postawa pełna pokory, ponieważ ja niczego nie chcę.Nie próbuję wywierać wpływu, lecz pozwalam wpływać na siebie temu, co się pokazuje i co do mnie przychodzi. Dlatego też nie tworzę sobie żadnego obrazu Boga. Staję wobec tajemnicy i staram się w tym wytrwać, wytrzymać pustkę.
Dzięki tej postawie jestem ze wszystkim na jednej płaszczyźnie. Jestem jednym z wielu, a każdy jest tak samo wartościowy.

Każdy jest w tej samej sytuacji - nie wie, a mimo to otwiera się na coś większego, nie usiłując tego pojąć. Taką postawę nazywam pokorą: nie chcieć wiedzieć, lecz wytrwać. Kto przyjmuje taką postawę - łatwo to zaobserwować - zyskuje siłę.
Siła ta płynie ze zgody. Ktoś taki nie przeciwstawia się rzeczywistości, która się pokazuje, lecz jest przez nią niesiony i znajduje w niej ostoję.

Bert Hellinger












Maria Prosperita
mariaprosperita@gmail.com

10 grudnia 2015

Spójrz na siebie łaskawym okiem.


Nie wymagaj od siebie rzeczy niemożliwych i nie przyspieszaj procesów wszechświata, które dla ciebie pracują. Pamiętaj, że twoim zadaniem jest pokierować wszystkim myślą, wyrazić życzenie lub intencję. Reszta dzieje się sama.

Zawsze nam się wydaje, że przy większych sprawach trzeba się mocniej napracować i postarać. Gdy coś nie idzie po naszej myśli, zaczynamy panikować i jesteśmy sfrustrowani. Tymczasem za kulisami, w miejscach, których nie widzimy ziemskim okiem działają na naszą rzecz nasi przewodnicy.

Często jest tak, że wyczerpaliśmy wszystkie ścieżki postępowania i nie widać efektów. To jest właśnie znak, że masz się poddać temu, co się dzieje i wycofać ze stałego obracania tego w umyśle. Wszystko się rozwiąże we właściwym czasie dla twojego najwyższego dobra.

Nie obwiniaj siebie za nic, ponieważ na tym etapie zrobiłaś/eś wszystko, co do ciebie należało. Teraz przejęli to ci, którzy widzą i wiedzą więcej. Kiedy będziesz miał/a podjąć jakieś kroki, otrzymasz co do tego stosowne prowadzenie.

Rozmowy z Aniołami











Maria Prosperita
mariaprosperita@gmail.com

09 grudnia 2015

Miej świadomość siebie


Zawsze pamiętaj, że krytyka i obelgi pochodzą z serc smutnych i zatrutych, podczas gdy adoracja i pochlebstwa pochodzą z serca uzależnionego i głodnego uczuć.

Jeśli przejmujesz się tym co mówią inni, oznacza to, że nie jesteś wolny, potrzebujesz zgody i akceptacji, zależysz od oceny, nie wiesz kim jesteś i potrzebujesz, by powiedzieli ci o tym inni.

W przeciwnym razie podziękowałbyś za to, co mówią, jeśli byłoby to zgodne z prawdą i zignorowałbyś to, co mówią , jeśli byłoby to fałszywe-zachowałbyś spokój, gdyż problem nie byłby twój, lecz innych.

Yin-Yang
duchowość uniwersalna












Maria Prosperita
mariaprosperita@gmail.com

08 grudnia 2015

Hellinger o pracy z klientem.


Traktuję klienta, jak równego sobie. Wzbraniam się więc przed pracą z kimś, kto podaje się za osobę będącą w potrzebie.
Nie chodzi o to, że mało jest ludzi w potrzebie. Stawiam jednak pytanie, czy klient jest gotowy do działania, czy tez nie.

Kiedy ktoś potrzebujący pomocy staje przede mną, jest gotów działać i tylko czeka, żebym mu pokazał, jak to robić, wtedy mogę mu tę pomoc ofiarować. W takim bowiem wypadku, moje wsparcie nie uzależnia klienta. Ma on wystarczająco dużo sił, by chcieć i móc podejmować działania.

Bert Hellinger


Bert y Sophie Hellinger


 zdjęcie z internetu - autor nieznany






Maria Prosperita
mariaprosperita@gmail.com

05 grudnia 2015

To, czego pragniesz od innych, najpierw daj to sobie sam.



Uwielbiam "przypominacze"!

Często w kontaktach międzyludzkich oczekujemy od innych pewnych określonych zachować. Raz je otrzymujemy zgodnie z oczekiwaniami, innym razem spotyka nas rozczarowanie. Prawie nigdy jednak nie zastanawiamy się jaki mamy stosunek sami do siebie, w jaki sposób siebie traktujemy. Rzadko traktujemy siebie lepiej niż innych. Innych stawiamy na pierwszym miejscu, sami schodzimy na plan dalszy. Nasze potrzeby przestają się liczyć, bo… tysiące różnych powodów wynajdujemy.


     Ruediger Schache w „Magnetyźmie serca” pisze:

  • „Jeśli chcesz, żeby ktoś inny otworzył swoje serce, ty otwórz swoje. Ten ktoś nie może zrobić niczego, czego ty nie mógłbyś uczynić. Jest twoim lustrem. A jeśli on zrobiłby to pierwszy, to i tak nie byłbyś w stanie tego odczuć, gdyby twoje serce nie było wcześniej otwarte.
  • Jeśli chcesz poprawić swoje relacje z daną osobą, popraw swoje relacje z samym sobą.
  • Jeśli chcesz móc bardziej ufać innym, bardziej zaufaj sobie.
  • Jeśli chcesz odczuwać więcej miłości, sam więcej kochaj.
  • Jeśli szukasz bezpieczeństwa, sam je sobie zapewnij.
  • Jeśli chcesz, żeby lepiej cię traktowano, sam traktuj lepiej siebie.
  • Jeśli chcesz osiągnąć pełnię, najpierw sam ją poczuj. Nie potrzebujesz pieniędzy, żeby czuć się bogatym, musisz tylko odpowiednio ukierunkować swoje postrzeganie.
  • Jeśli tęsknisz za nowymi bodźcami, wolnością i przygodą – przeżyj je. Zacznij od małych rzeczy, a wielkie przyjdą same.
  • Jeśli nie chcesz, żeby cię oszukiwano, upewnij się najpierw, czy sam siebie nie oszukujesz.
  • Jeśli chcesz, żeby cię szanowano, szanuj sam siebie.
  • Jeśli pragniesz mieć więcej swobody w podejmowaniu decyzji, ale jej nie dostajesz, i tak zacznij sam decydować.

Bez względu na to, czego pragniesz od innych,
najpierw daj to sobie sam. 


 
A jeśli później będziesz miał ochotę, dawaj to także innym. Wtedy to, co upragnione, samo będzie do ciebie przychodzić, ponieważ zacznie działać jako twój magnetyzm.”














Maria Prosperita
mariaprosperita@gmail.com
 

03 grudnia 2015

Chcesz ogarnąć czy posprzątać swoje życie?


Ostatnio coraz więcej słyszy się o kwantowości. Tak, o kwantowości, bo zaczynamy mieć wszystko kwantowe: uzdrawianie, diety, pytania, kwantowe nauki języków czy jazdy konnej... Jakiś nowy trend modowy się pojawił, który z fizyką kwantową niewiele ma wspólnego. Fizyka kwantowa zmienia rzeczywistość transformując ją, jednak manifestacja transformacji w życiu powiązana jest z naszą gotowością przyjęcia zmian i naszą świadomością, a urzeczywistnia się na swój własny sposób najbardziej odpowiedni dla nas w danym momencie. Tylko tyle i aż tyle.

To tak jak z różnego rodzaju warsztatami. Często, wręcz biegniemy na nie z oczekiwaniem, że zaraz odmieni się nasze życie. To tak jak z przeczytaniem kolejnej książki czy oglądnięciem "mądrego" filmiku. Jednak aby zmiany następowały, nabytą wiedzę "musimy" przenieść do naszej codzienności. I tu powstaje problem, bo nikt nic za nas nie zrobi, tylko my sami. Sami czyli na własną odpowiedzialność i sami poniesiemy konsekwencje własnych decyzji. Nie będzie na kogo "zwalać" i kogo obwiniać.

Znacznie łatwiej odsiedzieć kilka godzin na warsztatach, nawet "poświęcić" weekend, niż podjąć się pracy ze sobą rozłożonej w czasie. Warsztaty szybko przeminą, podbudują nas emocjonalnie i zakładamy, tak zakładamy, że od następnego dnia... nasze życie będzie piękne i radosne, będziemy nagle zdrowi, pojawi się cudowna praca, a problemy finansowe odejdą w zapomnienie...
Przez kilka dni, a czasem tygodni fruwamy i unosimy się nad ziemią wypatrując "obiecanych" przez szkoleniowców i oczekiwanych przez nas samych cudownych zmian. One jednak nie następuję. Dopada nas rzeczywistość, z którą sobie przestajemy radzić. Dochodzi do tego uczucie beznadziei i rezygnacji.

Nie sztuką jest medytować w odosobnieniu, być wówczas uważnym i świadomym siebie, swojego oddech, bicia serca, swoich zmysłów. Napawać się spokojem. Sporo osób oburzy się w tym momencie, jednak prawdziwa uważność i świadomość ujawnia się nam w codzienności. Kiedy partner wraca zdenerwowany z pracy, nasze dziecię pokłóciło się z kolegą, a my nie załatwiliśmy naszej sprawy, bo urzędniczka miała gorszy nastrój. Wówczas możemy dostrzec naszą uważność, świadomość, spokój, miłość. Na ile zaprosiliśmy je do siebie i na ile one harmonizują z nami pozwalając nam być tylko obserwatorem wszystkiego co się dzieje na zewnątrz.

Dlatego tak trudno nam się zdecydować na długofalową pracę nad sobą. Wolimy "zaliczyć" kolejny warsztat i uspokoić własne sumienie, że zrobiliśmy coś dla siebie. Jacy to jesteśmy fajni. To tak, jak wrzucić monetę żebrakowi. Na moment możemy poczuć się dowartościowanymi, bo zrobiliśmy przecież coś dobrego, pomogliśmy. Jednak moment minie i... poprzednie samopoczucie wraca.

Coś, co się odbywa długofalowo, wymaga od nas samodyscypliny, zaangażowania, pracy ze sobą. Pojawia się cykliczność i systematyczność. Zaczynamy robić krok za krokiem i posuwamy się do przodu. Jednak nikt za nas nie ruszy się z miejsca i nie pójdzie. Sami musimy wstać, chcieć wykonać krok, ruszyć nogą... Sami "musimy" TO zrobić.

Uwielbiam metafory. To tak jak posprzątaniem mieszkania. Można je ogarnąć w jeden dzień i sprawić wrażenie, że wszystko jest ok. Jednak gdy chcemy posprzątać całość i przejrzeć wszystkie zakamarki, to zajmie nam to kilka dni, czasami tygodni, a być może miesięcy. Wszystko zależy od tego, jak się do tego zabierzemy. Oczywiście możemy także chcieć posprzątać otaczającą nas przestrzeń siedząc cały czas w fotelu. Nasze życie, nasze decyzje, nasze zmiany.

W tym tygodniu ruszyła II edycja Odkryj siebie na nowo i zmień swoje życie w 7 tygodni  i zauważalnym jest, jak trudno wiedzę nabytą przenieść do codzienności. Odnieść w drobiazgach rzeczywistości. Cudowne są piękne myśli, przesłania, różne mądrości, z którymi się najczęściej zgadzamy, jednak gubimy się, gdy stajemy "oko w oko" z naszą codziennością. To tak, jak z wcześniej opisaną medytacją. Wszystko ujawnia się w bezpośrednimi indywidualnym kontakcie. Wówczas dopiero uświadamiamy sobie jak wiele w nas ograniczeń i blokad. Rzeczy, które wydawały nam się oczywiste, już takie nie są. I dobrze, bo dopiero wówczas możemy wprowadzić świadome zmiany.










Zapraszam
do podróży z miłością w głąb siebie
i odkrywania siebie na nowo.
Maria Prosperita
Kontakt: mariaprosperita@gmail.com

Wróć do chwili obecnej.











Zapraszam
do podróży z miłością w głąb siebie
i odkrywania siebie na nowo.
Maria Prosperita
Kontakt: mariaprosperita@gmail.com

02 grudnia 2015

Przesłanie miłości, czyli ostatnie słowa Steve'a Jobsa.



"Gdyby dzisiaj był ostatni dzień Twojego życia, czy chciałbyś robić to co dzisiaj masz zamiar zrobić?"
 
Steve'a Jobsa prawdopodobnie nikomu nie trzeba przedstawiać. Współzałożyciel, prezes i przewodniczący rady nadzorczej Apple Inc., jednej z najbardziej dochodowych i prestiżowych firm na rynku światowym. Przez wielu uznawany za geniusza. W 2004 r. świat obiegła wiadomość, że zmaga się z nowotworem trzustki. Okazało się, że cierpiał na rzadką odmianę raka trzustki, która jest leczona głównie operacyjnie. Poddał się zabiegowi, który okazał się skuteczny. 

Mówił wtedy:
"To było moje najbliższe spotkanie ze śmiercią, i mam nadzieję, że najbliższe przez kilka następnych dekad. Przeżywszy to doświadczenie, mogę powiedzieć Wam teraz z trochę większą pewnością, że śmierć jest przydatną lecz czysto intelektualną koncepcją: Nikt nie chce umierać. Nawet ludzie, którzy chcą iść do nieba, nie chcieliby umrzeć, by się tam znaleźć. Śmierć jest przeznaczeniem, które wszyscy dzielimy. Nikomu nigdy nie udało się jej wymknąć. Tak też powinno być, ponieważ śmierć jest prawdopodobnie najważniejszym wynalazkiem życia. Jest pośrednikiem wymiany życia. Usuwa stare, by utorować drogę nowemu. (...) Nie pozwólcie, by szum opinii innych zagłuszył wasz własny wewnętrzny głos. I co najważniejsze, miejcie odwagę podążać za głosem waszego serca i intuicji. One w jakiś sposób już wiedzą, kim naprawdę chcecie być. Wszystko poza tym, jest drugorzędne."

Kiedy Jobs wypowiadał te słowa, udzielał wielu motywujących wywiadów, myślał że wygrał z chorobą. Nie spodziewał się niestety, że choroba da przerzuty i wróci ze zdwojoną siłą. Ostatecznie nowotwór wygrał i doprowadził do śmierci Steave'a w 2011r. Niektórzy twierdzą, że życie skróciło mu stosowanie innowacyjnych i alternatywnych metod. Nie da się jednak pominąć faktu, iż nowotwór trzustki jest uznany za jeden z najgroźniejszych. Nie daje objawów, rokowania nie należą do najlepszych. Bezdyskusyjnie zmienił świat. Poza nowymi ideami technologicznymi pozostawił również wiele mądrych słów, które mogą być cenną wskazówką dla nas.

Będąc już na łożu śmierci, wzruszył świat swoimi ostatnimi słowami:
"Doszedłem na szczyt sukcesu w biznesie. W oczach innych, samo moje życie jest symbolem sukcesu. Jednak poza pracą mam też trochę radości. Moje bogactwo jest po prostu faktem, do którego przywykłem. W tym momencie, leżąc na szpitalnym łóżku, rozpamiętując całe moje życie, zdaję sobie sprawę, że wszystkie pochwały i bogactwo, z których kiedyś byłem tak dumny, stały się nieistotne z powodu nadchodzącej do mnie śmierci. W ciemności, kiedy patrzę na zielone światła sprzętu do sztucznego oddychania i słyszę dźwięk tych wszystkich machin, czuję oddech zbliżającej się śmierci.

Dopiero teraz rozumiem, że kiedy zgromadzisz wystarczająco dużo pieniędzy, tak dużo by wystarczyło do końca życia, trzeba też realizować cele, które nie są związane z pieniędzmi. To powinno być coś ważniejszego: Na przykład opowieści o miłości, sztuce, dziecięcych marzeniach. Nie, przestań próbować zdobywać bogactwo, może to zrobić tylko tak pokręcona istota jak ja. Bóg stworzył nas w taki sposób, że możemy poczuć miłość w sercu każdego z nas. Nie w złudzeniu zbudowanym na sławie czy pieniądzach, tak jak ja zrobiłem w moim życiu. Nie mogę zabrać ich ze sobą.

Mogę tylko zabrać ze sobą wspomnienia, które zostały wzmocnione przez miłość. To jest prawdziwe bogactwo, które będzie za Tobą podążało, towarzyszyło Ci, dawało siłę i światło, aby przejść dalej. Miłość może podróżować tysiące mil, a więc życie nie ma granic. Przenieś się tam, gdzie chcesz być. Dąż do zdobycia celów, które chcesz osiągnąć. Wszystko jest w Twoim sercu i w Twoich rękach. 

Które łóżko jest najdroższe na świecie? Łóżko szpitalne. Ty, jeśli masz pieniądze, możesz zatrudnić kogoś kto będzie prowadził za Ciebie samochód, ale nie można zatrudnić kogoś kto przejmie chorobę, która Cię zabija. Utracone dobra materialne można odzyskać. Jest jedna rzecz, która raz zgubiona, nigdy nie będzie możliwa do odzyskania: życie. Niezależnie od etapu życia, w którym jesteśmy teraz, w końcu będziemy musieli zmierzyć się z dniem, kiedy kurtyna opada. Proszę doceniaj swoją miłość do rodziny, miłość do współmałżonka, miłość do przyjaciół... Traktuj wszystkich dobrze i bądź w przyjaznych stosunkach z sąsiadami."

opracowała: Kaja Gryciak
źródło: onkoline.pl 




zdjęcie z internetu - autor nieznany








Ludzie odporni na zmianę. Na czym polega „pseudorozwój”?




Chodzą na kolejne szkolenia i terapie, ale nadal pozostają w tym samym miejscu. Zmieniają partnerów, pracę, ale „nowe” nie znaczy „inne”. Są dowodem na to, że współczesne popkulturowe traktowanie rozwoju osobistego może być równie destrukcyjne jak nałóg.

Zmieniłam się, to było ważne doświadczenie, terapia na stałe będzie wpisana w moje życie – powiedziała Magda, odchodząc po pół roku z rocznej grupy terapeutycznej. Od ponad siedmiu lat pracuje nad swoim wewnętrznym rozwojem. Niedawno skończyła szkołę coachingu, wcześniej chodziła na zajęcia jogi, a potem air jogi. Raz pojechała na trening interpersonalny, ale jej się nie spodobało, spróbowała również pracy z ciałem metodą Lowena, później były warsztaty oddychania. Na terapię trafiła po tym, jak rozpadł się jej kolejny związek. Miesiąc temu poznała nowego faceta, zakochała się i uznała, że terapii już nie potrzebuje. Czuje się świetnie, na co dowodem jest nowa miłość.

Prawdopodobnie Magda ma rację – terapia będzie wpisana w jej życie, dopóki nie nauczy się, jak z niej skorzystać. Zmiana, o której mówi i która zachęciła ją do porzucenia grupy, jest pozorna i krótkotrwała. O sukcesie w terapii można mówić, gdy przestajemy jej potrzebować. Gdy rozpadnie się związek Magdy, gdy doświadczy straty, cierpienia, smutku albo nudy czy pustki, najpewniej znów skorzysta z jakiejś formy pracy nad sobą, poprawi sobie na jakiś czas nastrój i wróci do dawnego życia.

Przecież cały czas się rozwijam.

 

Magda należy do coraz większego grona zmianoodpornych. Zmieniają otaczającą ich scenerię, ale nie zmieniają scenariusza. Mogą twierdzić, że poradzili sobie ze zdradą, że uwolnili się od negatywnych uczuć, a nawet wybaczyli, ale nie uświadamiają sobie, że tak bardzo boją się zranienia, że wybrali pracoholizm zamiast ryzyka zbudowania nowego związku. Inni pną się po szczeblach kariery, osiągają kolejne sukcesy, gwałcąc swoją potrzebę bliskości i odpoczynku. Nie rozumieją, że żyjąc w takim tempie, próbują zrealizować pomysł narzucony przez wymagającego, wiecznie niezadowolonego i sfrustrowanego ojca.
Pomimo szeregu kursów i szkoleń nic nie zmienia się w ich wnętrzu. Mogą podróżować, zmieniać miejsca zamieszkania i partnerów, nadal tkwiąc w iluzji, że nowe oznacza inne. Nie rozumieją, że są zdeterminowani tym samym i niezmiennym skryptem.

Ucząc się nowych umiejętności, podejmując pracę nad sobą, ludzie kierują się różnymi motywami. Jak mówi Monika Jędrowska, psycholożka i certyfikowana psychoterapeutka Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, poza marzeniami i celami do zdobycia najczęściej jest to jakaś forma cierpienia, jak poczucie osamotnienia, niezrozumienia siebie i innych, konflikty albo kłopoty w nawiązywaniu i pogłębianiu relacji z ludźmi. – Czasami jest to trudne do zdefiniowania poczucie napięcia albo pustki – wyjaśnia i dodaje, że najnowsze badania wyraźnie wskazują, że to, na ile skorzystamy z różnych form rozwoju osobistego, zależy tylko od nas.

Znaczy to tyle, że im więcej w nas „zasobów”, tym większe szanse na powodzenie. Pozornie wydaje się logiczne, że udział w kolejnych zajęciach zwiększa świadomość zasobów, pozwala je rozpoznać albo uaktywnić. Niestety, może się okazać, że współczesne, popkulturowe traktowanie rozwoju osobistego nie tyle nie przynosi efektów, co może być równie destrukcyjne jak uzależnienie od alkoholu. – Uczestnictwo w kolejnych warsztatach bywa formą rozładowania emocji. Mechanizm jest tu taki sam jak u nałogowców. Nieumiejętność rozpoznawania oraz regulowania emocji i nieprzyjemne napięcie zamieniane jest na potrzebę uczestniczenia w jakichś zajęciach – mówi Monika Jędrowska. Dodatkowo u takich osób rozwija się system zaprzeczania problemom („przecież cały czas się rozwijam”), i tak odtwarza się przymus pracy nad sobą, który nic nie wnosi.

W mojej pracy terapeutycznej dostrzegam również kilka innych schematów, które powodują, że ludzie wielokrotnie zmieniają terapeutę. Jednym z nich jest potrzeba potwierdzania narcystycznej kompensacji, że jest się kimś wyjątkowym, szczególnym. Obecnie wszelkie formy pracy nad sobą mogą być traktowane jako dowód na uduchowienie, wrażliwość, większą świadomość. Tak naprawdę to tylko kolejna forma pogłębiania dystansu do samego siebie, a przede wszystkim nie leczy głębokiego bólu, samotności, z którą człowiek boi się spotkać. Popycha też do coraz to nowych aktywności, bo żadna nie jest tą, która przyniosłaby ukojenie – przyznaje Monika Jędrowska.

Zdarza się, że takie osoby wykazują wielką chęć wchodzenia w rolę pocieszycielki, doradcy, ratowniczki czy mentora. W ten sposób jeszcze głębiej ukrywają swoje cierpienie i nieumiejętność poradzenia sobie z nim. Skąd ten mechanizm?

Lęk przed katastrofą

 

Jak w wielu innych, tak i w tym wypadku kluczowe są relacje. Dzieciom coraz częściej okazuje się warunkową miłość – za dobre oceny, posłuszeństwo, uległość lub aktywność, milczenie lub zabieranie głosu. Do tego dochodzi brak czasu na bliskość z rodziną, a to odbiera poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. Z tego powodu dziecko dorasta w atmosferze pozbawionej warunków potrzebnych do zbudowania zaufania, najpierw do innych, a potem do samego siebie. W konsekwencji przybywa osób zależnych od głosu ekspertów, zarazem niepotrafiących im zaufać, z niskim i zmiennym poczuciem własnej wartości, a co najważniejsze – niepotrafiących budować autentycznych i trwałych relacji z innymi.

Deficyt w umiejętności tworzenia więzi jest jednym z powodów tego, że ktoś nie potrafi utrzymać się w relacji terapeutycznej, wytrwać na jakichś zajęciach, dokończyć jakiegoś projektu – twierdzi Monika Jędrowska. W takim człowieku istnieje ogromna tęsknota za bliskością, zależnością, opieką, ale z drugiej strony jest lęk przed zbliżeniem, przed powtórzeniem znanego z dzieciństwa scenariusza, kiedy to, będąc blisko, było się narażonym na jakiś rodzaj krzywdy – zranienie, ośmieszenie, odrzucenie. Taka osoba pierwsza wycofa swoje zaangażowanie, tak aby ową katastrofę wyprzedzić, zapobiec jej. Nawet jeśli jest to katastrofa wyimaginowana. Aż do następnego razu, kiedy gnana tęsknotą za kontaktem, miłością, bliskością wejdzie w nową relację, którą po jakimś czasie porzuci z tych samych powodów.

Jest też inna grupa zmianoodpornych. W przeszłości doświadczyli dotkliwej straty, takiej jak śmierć bliskiej osoby, zdrada czy rozpad więzi i w związku z tym rozwinęli w sobie gorzkie przekonanie, że nie ma nadziei na zmianę, na inne, szczęśliwsze życie. Podejmując się pracy nad sobą – terapeutycznie lub na jakichkolwiek innych warsztatach – nieświadomie realizują ten sam scenariusz. W ich głowie niczym zdarta płyta rozbrzmiewa monolog wewnętrzny: „nie może się udać, to nie ma sensu, nie mam nadziei, może inni, ale nie ja, to się nigdy nie zmieni”. Przywiązanie do owego monologu związane jest – paradoksalnie – z poczuciem moralnego zwycięstwa nad sprawcami krzywdy, najczęściej rodzicami lub innymi znaczącymi osobami. Dopuszczając do autentycznej zmiany, symbolicznie oddaliby zwycięstwo terapeucie lub innej osobie udzielającej pomocy. Odchodząc z kolejnej terapii, ponoszą porażkę, ale nie dają satysfakcji innej, ważnej osobie, np. terapeucie. Odnoszą krótkotrwałe zwycięstwo, które jednak ma potwornie gorzki smak. To oczywiście psychologiczna gra, w której wygrana oznacza jednocześnie emocjonalną klęskę.

Zanurzyć się w procesie zmiany

 

Głęboka zmiana jest przede wszystkim rozciągnięta w czasie. Obejmuje procesy poznawcze, czyli destrukcyjne, ograniczające przekonania, narracje życiowe, wspomnienia, fantazje. I procesy emocjonalne, czyli doświadczenia kontaktu ze sobą w zakresie rozpoznawania, nazywania i adekwatnego przeżywania emocji – wyjaśnia Monika Jędrowska. Gdy dochodzi do takiej zmiany, rozluźniają się napięcia w ciele, znikają pewne nawyki, a inne się zmieniają, poza tym znacznie poszerza się spektrum możliwych zachowań. Oznacza to większą wolność wyboru, brak przymusu i brak konieczności nieustannego sięgania po wsparcie. Zmieniają się również relacje, w których znika napięcie i lęk, pojawia się przestrzeń na słowo „nie”, ale i słowo „tak” dla nowych smaków, pomysłów. Rozszerza się świadomość i mnogość doznań, a to powoduje, że w samych sobie znajdujemy najwięcej sposobów na rozwiązywanie pojawiających się problemów.
Pacjenci najczęściej mówią, że zaczynają robić różne rzeczy inaczej. Jeśli dzięki temu pojawia się ulga w cierpieniu, motywuje ich do podążania nową drogą. A to pozwala osłabiać mechanizmy, które pierwotnie miały chronić przed bólem, ale obecnie zniekształcają doświadczanie kontaktu ze sobą – podsumowuje Monika Jędrowska.

Nowy związek Magdy rozpadł się, gdy jej partner zaproponował wspólne wakacje. Kłótnia o to, dokąd pojadą, zamieniła się w awanturę na temat wyznawanych wartości. Magda trafiła na terapię indywidualną. Zrozumiała wtedy, że podświadomie chciała skończyć związek, ponieważ cały czas bała się zranienia i cały czas nie poradziła sobie ze stratą mamy, która zmarła bardzo wcześnie.

Pomogło jej pytanie terapeutki:
„Czy kiedykolwiek wcześniej zanurzyłaś się w procesie zmiany?”.
Po tygodniu poszukiwania odpowiedzi Magda postawiła na szczerość i przyznała, że nie, że nigdy tak naprawdę nie pracowała nad sobą, chociaż spędziła siedem lat z przekonaniem, że nieustannie się zmienia.

Monika Jędrowska psycholożka i certyfikowana psychoterapeutka Polskiego Towarzystwa Psychologicznego

źródło: Zwierciadło.pl 











Poczuj życie



Każdym z nas czasami życie wstrząsa,
tylko czy zauważamy to w naszym pędzie za...
no właśnie za czym???

Może warto się zatrzymać
i zwyczajnie pobyć w chwili, która jest?

Poczuć swój oddech,
usłyszeć bicie serca,
docenić zmysły...




zdjęcie z internetu - autor nieznany




Zapraszam
do podróży z miłością w głąb siebie
i odkrywania siebie na nowo.
Maria Prosperita
Kontakt: mariaprosperita@gmail.com



28 listopada 2015

Ufaj swoim doświadczeniom.


Wydarzenia nie są z natury sztywne; każde zdarzenie, badane i ponownie odkrywane w czasie równoległym nabiera znaczenia i formatu.

Zawsze proś o ukazanie najwyższego celu każdego zdarzenia, jak również rozwiązań, które daną sytuację uleczą. Przyjęcie odpowiedzialności za swoje kreacje oraz uszanowanie wiedzy swego ciała to dwie podstawowe wartości, które są potrzebne do przerobienia lekcji przyspieszonej energii.

Pamiętaj, przyspieszona energia skraca odstęp czasowy, jaki dzieli myśl od jej manifestacji, wyprowadzając na pierwszą linię twych doświadczeń dokładnie to, na czym się koncentrujesz.

Łatwo zatem przewidzieć, że życie wyolbrzymi wszystko, co ma zostać zauważone i zrozumiane, a w idealnym założeniu, ludzkość zda sobie sprawę doświadczając z pierwszej ręki, iż to myśli tworzą rzeczywistość.

Ci, którzy odmówią zmian oraz zamkną się na poszerzenie świadomości, mogą napotkać wiele trudnych życiowych scenariuszy.


Barbara Marciniak












Zapraszam
do podróży z miłością w głąb siebie
i odkrywania siebie na nowo.
Maria Prosperita
Kontakt: mentalistka63@gmail.com

27 listopada 2015

Cztery kroki do wolności.


1. Zidentyfikuj swe negatywne uczucia.


Pierwszą rzeczą, jaką powinieneś zrobić, to ujawnienie negatywnych uczuć, których istnienia nawet sobie nie uświadamiasz. Wielu ludzi żywi takie nie uświadamiane negatywne uczucia. Wielu jest przygnębionych, nie zdając sobie sprawy z własnego przygnębienia. Dopiero, kiedy zetkną się z radością, uzmysławiają sobie, jak bardzo byli przygnębieni. Nie można walczyć z nowotworem, jeśli nie został wykryty. Nie wytropisz szkodnika na farmie, jeśli nie będziesz wiedział o jego istnieniu. Po pierwsze zatem, musisz uświadomić sobie samo istnienie owych negatywnych uczuć. Pytasz, jakie to są uczucia? Na przykład jesteś posępny. Posępny i w złym nastroju. Nienawidzisz siebie lub masz poczucie winy. Uważasz, że życie jest bez sensu, czujesz się urażony, nerwowy, spięty. Wejdź najpierw w kontakt z tymi uczuciami.

2. Z
aakceptuj, że są one w tobie, a nie na zewnątrz, w świecie.

Po drugie, musisz zaakceptować fakt, że uczucia te istnieją w tobie, a nie na zewnątrz ciebie. Wydaje się to czymś banalnie oczywistym. Ale czy jest tak na pewno? Wierzcie mi, że nie. Ludzie mają doktoraty z filozofii, są rektorami uniwersytetów, ale często nie są w stanie tego pojąć. W szkołach nie uczono ich, jak żyć; uczono wszystkiego innego, ale nie tego. Negatywne uczucia istnieją w tobie, nie w otaczającej cię rzeczywistości. Nie trudź się, by ją zmieniać. To przecież szaleństwo! Nie próbuj zmieniać innych. Marnujesz czas i energię. Nie próbuj zmieniać współmałżonka, szefa, przyjaciela, wroga i wszystkich pozostałych. Nie musisz zmieniać niczego. Negatywne uczucia są w tobie. Nikt na świecie nie jest w stanie cię uszczęśliwić. Nic na świecie nie jest w stanie zranić cię lub skaleczyć. Nie ma takiego zdarzenia, takich warunków, sytuacji czy osoby. Nikt ci tego nie powiedział? Mówili wręcz coś odwrotnego. Teraz wiesz, dlaczego tkwisz w tym chaosie. Teraz możesz zrozumieć, dlaczego pogrążony jesteś we śnie. Nigdy ci tego nie powiedziano. Ale jest to przecież samo przez się zrozumiałe.

Przypuśćmy, że deszcz przerwał ci miłą wycieczkę. Kto fakt ten przeżywa negatywnie? Deszcz czy ty? Co jest przyczyną tego negatywnego uczucia? Deszcz czy twoje nastawienia?
Kiedy uderzasz się kolanem w stół, stół ma się dobrze. Zajęty jest realizowaniem tego, do czego został powołany – do bycia stołem. Ból jest w twoim kolanie, nie w stole. Mistycy wciąż próbują nam przekazywać, że rzeczywistość, która nas otacza, jest najzupełniej w porządku. Problemy tkwią nie w tej rzeczywistości, znajdują się one wyłącznie w ludzkich umysłach. Sama rzeczywistość jest pozbawiona problemów. W czym miałby znajdować się problem? Nie ma żadnego problemu. Ty jesteś tym problemem. To ty stworzyłeś problemy. Utożsamiłeś “ja” z “mnie” i to właśnie jest ten problem. Uczucie to jest w tobie, nie w rzeczywistości.

3. N
ie traktuj ich jako integralnej części “ja”, są one bowiem czymś przejściowym.

Po trzecie, nie identyfikuj się z tym uczuciem.
Nie ma ono nic wspólnego z “ja”. Nie określaj istoty swego “ja” w kategoriach tego uczucia. Nie mów: “Jestem przygnębiony”. Jeśli byś powiedział: “To jest przygnębienie”, byłbyś bliższy prawdy.
Gdy powiesz: “Depresja jest we mnie”, to postępujesz właściwie tak, jak gdy stwierdzasz: “Posępność jest we mnie”.

Ale niemądrze czynisz, gdy powiadasz: “Jestem posępny”, gdyż definiujesz siebie w kategoriach uczucia. Jest to twoje złudzenie, błąd. Jest w tobie – akurat teraz – przygnębienie, rozgoryczenie, ale zostaw je w spokoju, niech sobie będą. Na pewno miną. Wszystko mija, wszystko. Twoje depresje i wzloty nie mają nic wspólnego z twoim szczęściem. Są punktami na drodze zataczanej przez wahadło twego losu. Jeśli szukasz silnych wrażeń i dreszczu emocji, przygotuj się na depresję. Czy pragniesz zażyć swego narkotyku? Przygotuj się więc, że po jego zażyciu będziesz miał kaca. Ruch wahadła w jedną stronę nieuchronnie pociąga za sobą ruch w przeciwną.
Zjawisko to nie ma nic wspólnego z “ja”, nie ma nic wspólnego ze szczęściem. Odnosi się to do “mnie”.

Psychologowie mówią nam, jak ważne jest poczucie przynależności. Gadanie! Dlaczego miałbyś chcieć przynależeć do kogokolwiek? To już nie ma teraz znaczenia.
Jeden z moich przyjaciół opowiadał mi, że istnieje taki afrykański szczep, w którym kara śmierci polega na ostracyzmie społecznym. Jeśli wyrzucą cię z Nowego Jorku lub z jakiegokolwiek miejsca twego zamieszkania, nie umrzesz. Jak to się dzieje, że ci Afrykanie umierają? Ponieważ uczestniczą w zbiorowej głupocie ludzkości. Sądzą, że nie należąc nigdzie, nie będą w stanie żyć. Podobnie mniema większość ludzi. Są przekonani, że muszą gdzieś należeć. Ale ty nie musisz przynależeć do nikogo ani do niczego, do żadnej grupy. Nie musisz być nawet zakochany. Kto ci wmówił, że musisz być zakochany?

To, czego potrzebujesz, to wolność. To, czego potrzebujesz, to kochać. I taka jest twa natura. A z tego, co mi mówisz, wynika, że chcesz być pożądany. Chcesz być oklaskiwany, atrakcyjny, chcesz, by stadko małych małpek za tobą się uganiało. Marnujesz swoje życie. Obudź się. Nie potrzebujesz tego. Możesz trwać w błogim szczęściu i bez tych atrakcji.
Społeczeństwo nie będzie uszczęśliwione tym, co mówię, ponieważ – jeśli to zrozumiesz i otworzysz oczy – staniesz się dla niego zagrożeniem. Jak to możliwe, by kontrolować osobę taką, jak ty? Nikogo nie potrzebuje, nie boi się krytyki, nie dba o to, co o niej myślą i co o niej mówią. Przecięła te wszystkie sznureczki, za pomocą których nią sterowano. Nie jest już kukiełką. To niesie zagrożenie. Takiej osoby najlepiej się pozbyć. Mówi prawdę. Stała się nieustraszona. Przestała być ludzka. – Właśnie ludzka! Proszę, cóż za paradoks: w końcu przecież stała się istotą ludzką! Wydarła się ze swego zniewolenia, wydobyła się z wiezienia.

Nic nie usprawiedliwia negatywnych uczuć. Nie ma na świecie takiej sytuacji, która usprawiedliwiałaby ich podtrzymywanie. Wszyscy mistycy zdarli sobie gardła, by to nam powiedzieć. Ale nikt ich nie słucha. Uczucia negatywne są w tobie. W Bhagawad-Gicie, świętej księdze hinduizmu, Pan Kriszna mówi do Arjuny: “Rzuć się w wir bitwy, ale serce twe niech trwa wśród kwiecia lotosu, u stóp Pana”. Cudowna sentencja. Aby osiągnąć szczęście, nie musisz robić nic. Mistrz Eckhart powiedział bardzo pięknie: “Boga nie osiąga się w procesie dodawania duszy czegokolwiek, ale przez odejmowanie”. Aby być wolnym niczego nie rób, ale coś odrzucaj. Wówczas będziesz wolny.

4.
Zrozum, że kiedy ty się zmienisz, zmieni się wszystko.

Po czwarte: Jak zmieniać wszystko? Jak zmieniać siebie?
Musisz wiele rzeczy zrozumieć, a właściwie jedną rzecz, którą można wyrazić na wiele sposobów.
Wyobraźcie sobie pacjenta, który idzie do lekarza i mówi mu, na co cierpi. Doktor odpowiada:
- Rozumiem pańskie symptomy. Wie pan, co zrobię? Zapiszę lekarstwo dla pana sąsiada.
Pacjent odpowiada:
- Dziękuje, bardzo dziękuje. To bardzo poprawi moje samopoczucie.

Idiotyczne to, prawda? Ale właśnie tak czynimy. Osoba pogrążona we śnie sądzi, że poczuje się lepiej, jeśli zmieni się ktoś inny. Cierpisz, bo śpisz, ale myślisz sobie: “Jakże piękne byłoby życie, gdyby ktoś inny się zmienił. Jakże piękne byłoby życie, gdyby zmienił się mój sąsiad, żona, szef”.
Zawsze chcemy, by dla naszego dobrego samopoczucia zmienił się ktoś inny. Ale czy nigdy nie pomyśleliście, co by się stało, gdyby rzeczywiście twój mąż, twoja żona się zmienili? Byłbyś równie bezradny jak przedtem, równie nie przebudzony jak dotąd. Ty jesteś tym, który ma się zmieniać, który musi zażyć lekarstwa. Twierdzisz: “Czuję się dobrze, bo świat jest w porządku.” Błąd! Świat jest w porządku, ponieważ ja czuję się dobrze. Tak twierdzą wszyscy mistycy.

A. de Mello













Głos twojego serca.












Zapraszam
do podróży z miłością w głąb siebie
i odkrywania siebie na nowo.
Maria Prosperita
Kontakt: mentalistka63@gmail.com

26 listopada 2015

Odkryj siebie na nowo i zmień swoje życie - II edycja.



Masz odwagę zajrzeć w głąb siebie?
Masz ochotę na odkrycie siebie na nowo?
Masz odwagę pozostawić starą/ego siebie?

Gdy odważysz się, to już nic nie będzie takie, jakie było. Ty będziesz inna/y. Inaczej spoglądać będziesz na siebie i otaczający cię świat.

Masz odwagę zasmakować czegoś nowego?
Jesteś w stanie zaakceptować nową siebie?
Jesteś w stanie zaakceptować zmianę?

Jeśli tak, to zapraszam do udziału w nowym projekcie:
"Odkryj siebie na nowo i zmień swoje życie w 7 tygodni."

Projekt obejmuje spotkania raz w tygodniu, przez kolejne 7 tygodni pozostawiając tygodniową przestrzeń między zajęciami na indywidualne poznawanie siebie na nowo przy użyciu narzędzi rozwoju i technik kwantowych uzyskanych na spotkaniach.

Tematy, które będą obejmować kolejne tygodnie, to przestrzenie obejmujące:
- obfitość i moje ciało
- kreatywność i wewnętrzne dziecko
- moje granice i wewnętrzna moc
- wybaczenie i miłość do siebie
- mój głos i moje powołanie
- intuicja i wewnętrzna mądrość
- głos serca i jedność


Tym razem, ze względu na okres świąteczno - noworoczny zajęcia odbywać się będą tylko z indywidualnym udziałem i prowadzeniem online po 1-1,5 godziny. Ilość miejsc ograniczona.

Osoby zainteresowane udziałem w projekcie proszę o kontakt mailowy:   mentalistka63@gmail.com

















Zapraszam
do podróży z miłością w głąb siebie
i odkrywania siebie na nowo.
Maria Prosperita

25 listopada 2015

Choroba drogą do zmian.












Co dajesz innym, dajesz sobie.



Prawo przyciągania jest prawem miłości.
Nie można go złamać.
Kto je złamie, złamie samego siebie.


Zakończenie bliskich związków uczuciowych bywa dla niektórych ludzi rzeczą niezwykle trudną. Nie możesz odbierać drugiej osobie prawa do decydowania o tym, czego pragnie, bo nie na tym polega okazywanie miłości. To gorzka pigułka do przełknięcia, kiedy serce ci pęka, ale musisz szanować wolność drugiej osoby i jej prawo wyboru. To, co dajesz drugiemu człowiekowi, sam również dostajesz.

Kiedy odmówisz mu wolności wyboru, przyciągniesz do siebie negatywne rzeczy, które ograniczą twoją wolność wyboru. Może będziesz miał mniej pieniędzy, podupadniesz na zdrowiu albo będziesz miał kiepskie perspektywy w pracy - to wszystko miałoby wpływ na twoją wolność. Dla prawa przyciągania nie istnieje żadna "druga osoba".

Co dajesz innym, dajesz sobie.

Okazywanie ludziom miłości nie znaczy wcale, że masz im dać się zdeptać albo wykorzystać w jakikolwiek sposób, bo to również nie jest miłość. Kiedy pozwalasz się komuś wykorzystać, nie pomagasz ani jemu, ani - tym bardziej - sobie.

Miłość nie jest rzeczą łatwą. Wszyscy uczymy się i dorastamy posłuszni jej prawu i częścią tej nauki są konsekwencje. Zgoda na wykorzystywanie przez drugiego człowieka nie ma nic wspólnego z miłością. Należy raczej dostroić się do najwyżej osiągalnej częstotliwości uczuć, a wtedy moc miłości sama załatwi sprawę.

 Rhondy Byrne









Zapraszam
do podróży z miłością w głąb siebie
i odkrywania siebie na nowo.
Kontakt: mentalistka63@gmail.com
Maria Prosperita

24 listopada 2015

Radość i cierpienie są nierozdzielne.



Uciekamy przed nieszczęściem, zamiast przyjrzeć się, jak współgra ono z radością. Nie chodzi o to, aby pielęgnować jedno, a unikać drugiego, lecz by we właściwy sposób odnieść się do sytuacji, w której się akurat znajdujemy.

Jeśli istnieje tylko radość, zaraz pojawia się arogancja.
Jeśli doświadczamy jedynie cierpienia, tracimy z oczu rozległe horyzonty swojej wizji.

Radość podnosi na duchu i uświadamia, jak piękny i ogromny jest świat. Cierpienie z kolei rodzi pokorę. Wspaniałość naszej radości łączy nas ze świętością świata. Ale kiedy sytuacja się zmienia i czujemy się nieszczęśliwi - łagodniejemy. Nasze serce dojrzewa. Cierpienie to grunt, na którym rozwija się zrozumienie dla innych.

Można się więc cieszyć zarówno radosną inspiracją jak i nieszczęściem. Możemy być wielcy i zarazem mali.

Cziedryn Pema











Zapraszam
do podróży z miłością w głąb siebie
i odkrywania siebie na nowo.
Kontakt: mentalistka63@gmail.com
Maria Prosperita


23 listopada 2015

Życie to jedno wielkie przyjęcie.



Pewna kobieta pragnęła popłynąć na rejs statkiem na Karaiby. Oszczędzała przez kilka lat i wreszcie kupiła bilet... drugiej klasy, bo na tyle jej starczyło.

Szczęśliwa upajała się widokami morza, zwiedzała kolejne miejsca na lądzie i tylko jedno sprawiało jej przykrość. Co wieczór z zazdrością patrzyła, jak na górnym pokładzie bawią się pasażerowie, piją szampana, jedzą pyszne potrawy, śmieją się, tańczą. Szkoda, że nie poczekałam jeszcze trochę i nie uskładałam pieniędzy na pierwsza klasę - myślała z żalem. Tak było niemal co wieczór.

Ostatniego dnia podszedł do niej steward i powiedział:
- Muszę panią zapytać. Dlaczego nie bierze pani udziału w wieczornych przyjęciach? Czy jakieś smutne wydarzenia nie pozwalają pani się cieszyć?
- Nie, ja po prostu mam bilet drugiej klasy.
- Madam, ale te przyjęcia są dla wszystkich pasażerów.


No cóż, życie to jedno wielkie przyjęcie
i tylko od ciebie zależy czy weźmiesz w nim udział.
Jesteś jesteś jego uczestnikiem czy tylko obserwatorem?













Zapraszam
do podróży z miłością w głąb siebie
i odkrywania siebie na nowo.
Kontakt: mentalistka63@gmail.com
Maria Prosperita


22 listopada 2015

Spotykając kogoś, pamiętaj, że to może być wasze ostatnie spotkanie.



Zawsze, będąc z kimś, pamiętaj, że to może być wasz ostatni raz. Nie zmarnuj go na bzdury, nie twórz konfliktów, które nic nie znaczą. kiedy zbliża się śmierć, wszystko inne traci znaczenie. gdy ktoś coś zrobi, powie, a ty się zdenerwujesz - pomyśl o śmierci.

Wyobraź sobie śmierć tego człowieka albo swoją śmierć - jakie znaczenie będzie wtedy miało to, co ta osoba powiedziała? Mogła mieć na myśli zupełnie coś innego; to mogła być jedynie twoja interpretacja. Dziewięćdziesięciu dziewięciu problemom na sto winna jest nasza interpretacja.

Pamiętaj, gdy z kimś jesteś, że to nie jest ta sama osoba, z którą byłeś ostatnio, ponieważ wszystko ulega zmianom. nie możesz wejść dwa razy do tej samej rzeki i nie możesz dwa razy spotkać tej samej osoby.

Odwiedzasz swoją matkę, ojca, braci, siostry i przyjaciół - oni na pewno się zmienili. Nikt nie pozostaje taki sam. Ty również się zmieniłeś, , dziś nie jesteś tą samą osobą, którą byłeś wczoraj. Wydaje ci się, że osoby z twojego otoczenia także są inne..

Jeśli pamiętasz o tych dwóch rzeczach, miłość będzie mogła rozkwitnąć.
Wtedy tek krótkie chwile spędzone razem mogą się stać cudownym spełnieniem.

Osho












Zapraszam
do podróży z miłością w głąb siebie,
odkrywania siebie na nowo.
Kontakt: mentalistka63@gmail.com
Maria Prosperita