05 kwietnia 2019

Dla siebie czy "pod" innych?


Kiedy zakładałam tegoż bloga, bałam się i to bardzo. Ale chęć posiadania swojego miejsca w przestrzeni wirtualnej była większa niż strach. Nie myśl, że było to łatwiejsze, bo chęci były większe. Nic podobnego! Cała się trzęsłam, dygotałam. Tak reagowało moje ciało na zmiany i podpowiedzi umysłu, które można byłoby skwitować jednym, krótkim zdaniem: "To nie dla ciebie kochana!"

Podświadomie postanowiłam sprawdzić to. Pomimo strachu, obaw i wątpliwości założyłam bloga. Oczywiście obawiałam się reakcji odbiorców, ale blog powstawał bardziej dla mnie niż dla innych. Nie było istotnym, że grafiki, które robiłam były dalekie, i to bardzo, od doskonałości. Podobnie z tekstami, które pisane były przez dyslektyczkę. Istotnym w moich działaniach było to, że było to moje i płynęło z serca, z miłością.

Blog, jak na osobę początkującą szybko się rozprzestrzeniał w internecie. Oj, wiem, że dla jednych to mały zasięg (wielkość jest pojęciem względnym), jednak dla mnie był ogromny. I nawet nie wiem kiedy i jak, z pisania dla siebie, a tym samym dla innych, przeszłam na pisanie POD innych. A tak się nie da. Nie wychodzi. Nie ma energii. Nie ma autentyczności. Coś co nie jest szczere, naturalne nie ma prawa bytu. Wcześniej czy później legnie w gruzach. Dotyczy to wszystkiego w naszym życiu, każdej sfery życia, każdego zachowania. A nawet, gdy coś się zadzieje, to będzie to krótkotrwałe, chwilowe. Tak też było ze mną i moim blogiem. Związane było to także z odkrywaniem głębszych pokładów w sobie...

Proces zmian trwał bardzo długo, był bolesny. Były różnego rodzaju próby powrotu, próby podejmowania działalności, ale wewnętrznie czułam, że to nie to. Wycofywałam się, czasami gdzieś wam mignęłam. Jak sinusoida, a we mnie coraz wybuchał wulkan emocji, naleciałości, wzorców, blokad... Był moment uczucia bezsensowności...

Przez ostatnie dwa lata niewiele mnie tutaj było. Wiele rzeczy pozostało porzuconych i odłożonych. Jednak sporo działo się we mnie i mojej rzeczywistości. Proces trudny i bolesny, ale jakże uwalniający.  Kolejne fragmenty puzzli mojego własnego obrazu prawie same w ostatnim czasie wskoczyły na swoje miejsce. Tak, prawie same wskoczyły, ale poprzedzone były wielomiesięczną pracą ze sobą i swoimi ograniczeniami, które powstrzymywały mnie przed kolejnymi krokami ku naturalności i autentyczności, czyli bycia sobą. Wiem, to jest proces ciągły, ale mam odczucie jakbym ostatnio dokonała kolejnego skoku milowego.

Ci, którzy są ze mną od początku zauważą, że moje teksty, które ostatnio się pojawiają w różnych miejscach w necie, nie należą do krótkich... Haaa, a kiedyś właśnie takie preferowałam. Teraz łapię  się, że nie bardzo mam ochotę przerywać tego, co płynie z serca na ekran...
Co będzie i jak będzie? Nie wiem.
Wiem, że będzie dobrze i tak jak ma być.

Cieszę się, że jestem.
Jestem także dla Ciebie.
Co mogę zrobić dla Ciebie?

Maria Prosper-Life
mentalistka63@gmail.com
https://epokamilosciserca.blogspot.com/2019/



















Brak komentarzy: