Od zawsze wiedziałam, że ciało jest najlepszym radarem w jaki możemy być wyposażeni. Wystarczy go uważnie słuchać i przyglądać się, co takiego dzieje w naszym życiu i wszystko staje się jasne i oczywiste. A wówczas wystarczy wprowadzić korektę i powraca wolność, radość i spokój.
Jakiś czas temu pojawiła się w moim życiu osoba, która przypominała mnie sprzed lat, być może dlatego stała się mi bliska. Jednak była między nami niewielka różnica... Ja z tego okresu byłam na etapie rozwalania swojej klatki, którą to mistycznie budowałam przez lata, a ona... a ona pod pozorem wprowadzania zmian swoją klatkę uszczelniała...
Moje ciało czuło, że coś się dzieje niedobrego i dawało mi znać. Widziałam, czułam, że coś się dzieje, ale wszystko pokryte było poczuciem lojalności, odpowiedzialności, powinności... Z każdym dniem czułam się gorzej. Czułam i wiedziałam, że to sygnały, ale nie wiedziałam jakie i czego mogą dotyczyć. Dochodziły następne dolegliwości, a ja byłam już cała obolała i zmęczona. Nawet z urlopu powróciła migrena i na koniec totalnie mnie skopała. Miałam dosyć!!! I stał się cud. Wszystko samo się rozwiązało w kilka minut i momentalnie wszystko stało się jasne i proste, a wszystkie dolegliwości zniknęły. Niesamowite! Wystarczył drobiazg, bzdeta wręcz aby osoba sama zniknęła z mojego życia, a ja mogłam odzyskać wolność.
No cóż, nie jest nam po drodze z osobami, które tylko mówią o zmianach i czekają na cud, który sam nastąpi bez naszego udziału. Kiedyś też tak myślałam. I tak się dzieje, samo się rozwiązuje, cuda się pojawiają jeżeli sami kroczymy w stronę zmian, to życie i wszechświat nas wspiera i prowadzi. Ale siedząc z założonymi rękami długo będziemy grzać wybrane przez siebie miejsce. I narzekanie, że nam się nie podoba nic nie da, bez wykonania nawet najmniejszego kroku, bez względu na to jak bardzo trudny był by on do wykonania i jak bardzo by bolał. Warto się na niego zdobyć!
autor nieznany - zdjęcie z internetu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz