Przez wiele lat nie wiedziałam o co chodzi z tym wewnętrznym dzieckiem, o którym tak wiele się mówi i pisze. Wewnętrzne dziecko? Cóż to takiego jest? Ciągle zadawałam sobie pytanie nie mogąc dojść o co w tym chodzi. Ani nie rozumiałam, a ni nie czułam.
Moje wewnętrzne dziecko było, a raczej go nie było, bo zostało przysypane lawiną obowiązków, odpowiedzialności i spełnianiem oczekiwań innych. Nie miało prawa dojść do głosu. Teraz to wiem.
Będąc silną i wsparciem dla innych nie można sobie przecież pozwolić na słabość i niedoskonałość.
A przecież pod tą skorupą skrywa się nasza prawdziwa natura. Natura ze słabościami, ułomnościami i właśnie niedoskonałościami. Natura pragnąca ukojenia, przytulenia i zrozumienia. Długo nie dopuszczałam jej do głosu, ale ona tam była. Zawsze była. Była zamknięta w klatce.
Pewnego dnia, prawie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odkryłam w sobie małą dziewczynkę. Zaczęłam się jej przyglądać i powolutku dopuszczać do głosu. Okazało się, że nie miała szans zaistnieć, bo nie wiedziała jak to cudownie być dzieckiem. W brutalny sposób odebrano jej dzieciństwo...
Wówczas to stało się jasne, bo zrozumiałam dlaczego przez całe swoje życie nie lubiłam, wręcz odrzucało mnie od zdrobnienia mojego imienia. Dlaczego właśnie słowo "Marysia" wypowiadane przez innych wywoływało aż tyle różnorodnych reakcji w moim ciele? Negatywnych reakcji... Czułam, ale nie rozumiałam. A Marysia, to przecież mała dziewczynka. A moja Marysia, to przerażone i pełne lęku dziecko zepchnięte w ciemny i ziny kąt, o którego istnieniu nie wiedziałam przez wiele lat...
I nagle wszystko stało się jasne i proste...
Teraz staram się z nią zaprzyjaźnić i dać jej to czego nie miała w okresie swego dzieciństwa. Otaczam dobrymi uczuciami, których nie zna, ale powolutku zaczyna je rozpoznawać. Otulam ciepłem, dobrocią i miłością, które dla niej są nowe i często powodują strach i chęć ucieczki. Widzę jak często czuje się nieswojo. Chciałaby, ale się boi.
Z moją pomocą krok po kroczku wychodzi z ciemnej klatki. A ja oswajam się z pięknym zdrobnieniem Marysia i... zaczynam je coraz bardziej lubić.
autor nieznany - zdjęcie z internetu
2 komentarze:
Otul tę Marysię ciepłem swoich rąk...
Każde przytulenie działa cuda, dziękuję :)
Prześlij komentarz