17 grudnia 2014

Odwrotność.

Cały dzień spędzony w objęciach komputera. Najwyraźniej mu się bardzo podobało, bo nie popuścił prawie do wieczora. Ja byłam nieco innego zdania, niestety. Wolałam aby to on mi służył, a nie ja jemu. No cóż jak zmiany to zmiany i odwrotność także tu nastąpiła.
Wszystko przecież przydarza się dla nas, a nie nam i ma swój cel, dlatego też był to dla mnie dzień przyjrzenia się własnej cierpliwości i zaprzyjaźnienia się z nią. Tym bardziej, że miałam przy sobie jako dodatkową atrakcję... nastoletniego krytykanta.

No cóż, synchronizacja komputera z przynależnym mu oprzyrządowaniem, wzięła sobie urlop na żądanie, ale niestety bez uprzedzenia. W takiej sytuacji niby komputer jest, ale korzyść z niego żadna. Doprowadzenie go do stanu używalności sprowadziło się do poświecenia mu całej swojej uwagi. W konsekwencji wszystkie inne czynności zostały zaniechane i w efekcie przesunięte są w czasie. Najważniejsze, że w końcu pozwolił na rozstanie powracając do sprawności i... teraz znowu mi służy.


 
autor nieznany - zdjęcie z internetu


2 komentarze:

Loona pisze...

I umiesz sobie z "chorobą" komputera poradzić? Dzielna dziewczyna jesteś! Ja w tych sprawach jestem zielona i musiałabym oddać mojego do jakiejś lecznicy :)

Maria Wiedunka pisze...

Dziękuję :)
No wiesz... zawsze można zamówić wizytę domową ;)
Pozdrawiam.