19 lipca 2015

Dla mojego najwyższego dobra.


Cóż to znaczy: "dla mojego najwyższego dobra?".
Prawdopodobnie, tyle ile osób to czyta, tyle jest różnych interpretacji.

Wypowiadając intencję: "... i niech się dzieje dla mojego najwyższego dobra" najczęściej zakładamy z góry, że wszystko ułoży się lub ma się ułożyć tak jak chcemy, a dokładniej jak chce nasze ego, nasz umysł.

Nie mamy pieniędzy, to maja się pojawić i to najlepiej już, zaraz, natychmiast. Jesteśmy bez partnera, to ma do naszego życia dołączyć ideał. Straciliśmy pracę, to mamy ją szybko znaleźć. Brakuje nam zdrowia, to ma się dokonać cudowne uzdrowienie. No ewentualnie mają się pojawić możliwości zarobienia pieniędzy, znalezienia partnera, zatrudnienia czy leczenia.

A co jest dla nas najlepsze w danym momencie?
Może trzymamy się starych schematów, ograniczeń, blokad i nie chcemy ich wypuścić i pozbyć się. Nie chcemy uwolnić się od stereotypów i zrobić miejsca na nowe. Nie ma przestrzeni, to nie ma miejsca na zmiany. Nie odpuszczamy, to dostajemy jeszcze więcej tego czego nie chcemy także "dla naszego najwyższego dobra".

Nie mamy pieniędzy. Chcemy aby się w naszym życiu pojawiły i wypowiadamy życzenie. Idziemy do sklepu i zamiast z miłością, radością i wdzięcznością je wydać, puścić w ruch, zżymamy się i trzymamy starych ograniczeń. Wracamy do domu i wysiada nam tzw. sprzęt gospodarstwa domowego. Qrcze, kolejny wydatek i to nie mały. Nie tak miało być!

Właśnie tak miało być, aby mogły się w nas dokonać zmiany.
Jeżeli sami nie dokonamy zmian w sobie i będziemy się upierać i trzymać tego co stare, to "życie będzie nam dowalać" tak długo aż samo zmusi nas do dokonania zmian i to właśnie "dla naszego najwyższego dobra".
Jakże odmiennego od naszego rozumowego pojmowania.

Wszystko co nas spotyka jest dla nas dobre, nawet sytuacje, które z pozoru wydają nam się wręcz tragiczne. One także dzieją się i pojawiają w naszym życiu "dla naszego najwyższego dobra".









Brak komentarzy: