03 sierpnia 2015

Mam nowego przyjaciela, a raczej kandydata na przyjaciela.


No i nadszedł czas na to, aby dotrzymać kroku postępującym zmianom otoczenia. Przestarzałe musi odejść, aby mogło pojawić się nowe. I tak długo jak mogłam, trzymałam się starych modeli, funkcji i działań. No cóż, zaczynałam odczuwać utrudnienia z tym związane, ale przywiązanie i wyrobione przez lata nawyki, dotychczas skutecznie przytrzymywały mnie przy sobie, skutecznie odciągając mnie od wprowadzenia zmian. Podejmowane próby kończyły się fiaskiem. Do dzisiaj.

Dzisiaj pożegnałam starego, wieloletniego i wysłużonego przyjaciela, podejmując krok uzupełnienia powstałej pustki nowym egzemplarzem. Nie jest jeszcze przyjacielem, ale doskonałym kandydatem na wieloletniego towarzysza dnia codziennego. Poznawanie się wzajemne nie przychodzi zbyt łatwo, jednak byłam tego świadoma.

Na początek, kandydat na przyjaciela, ograniczył mój kontakt ze światem, chociaż podobno jego możliwości są ogromne. Ja jednak zostałam uziemiona dosłownie i w przenośni. Każda próba bliższego poznania go, kończyła się fiaskiem. Na początek doskonałym mediatorem okazał się syn, który przynajmniej w pewnych tematach z nowym egzemplarzem się dogadał.
Moje delikatne paluszki muskające jego powłokę robiły więcej zamieszania niż korzyści. Konsekwencją tego było przekierowanie mnie do odpowiednich służb, po czym kompletnie odmówił współpracy.

No i tłumaczyłam się podczas połączenia alarmowego, że mam nowy telefon i nie wiem jak doszło do połączenia i nie mam możliwości rozłączenia się, bo pojawiła się kłódeczka... Wyrozumialość rozmówcy była zaskakująca.

Jak widać nie jest to miłość od pierwszego... dotyku, przynajmniej z jego strony. Jednak wszystko przed nami, romans rozpoczęty.











Brak komentarzy: