Nic nie dzieje się bez przyczyny. Poddając się prowadzeniu "odkurzyłam" dzisiaj mój stary blog... i doszłam do wniosku, że już w 2009 roku czułam, czułam dokąd zmierzam, bo nazwa i opis bloga ujęłam w dwóch zdaniach, które dzisiaj odzwierciedlają moje życie... jednak o tym innym razem.
Zerknęłam na kilka wpisów i jeden przywołał wspomnienia...
"Odwiedził mnie na portalu randkowym.
Nie zostawił żadnej wiadomości.
Facet z drugiego końca Polski.
Gdybym weszła dopiero następnego dnia na portal,
nawet bym nie wiedziała, że mnie odwiedził.
Spojrzałam na zdjęcie… sympatyczna buźka,
ładne usta przykuły moją uwagę,
ale wrażenie zrobiły oczy, coś w nich jest.
Weszłam na profil, poczytałam. Mądrze pisze pomyślałam.
Troszkę pożałowałam, że nie zostawił śladu po sobie.
Czytam dalej… i jak mną zatelepało…
facet rozczula się nad sobą, bo ma prawie 2 m wzrostu
i śpi po skosie, bo nie mieści się na standardowym „sprzęcie” do spania…
Bez zastanowienia, pod wpływem impulsu przesłałam mu wiadomość,
w której bez ogródek napisałam, co o tym myślę. Kulturalnie, ale ostro.
Dzisiaj śmiejemy się, że łóżko nas połączyło.
To było w sierpniu ub roku.
Najpierw portal… potem gg… skype… telefony…
Znajomość rozpoczęła się na zupełnym luzie.
Świadomość, że odległość jest nie do przeskoczenia
rozmawialiśmy bez skrępowania, bez doszukiwania się podtekstów
na wszystkie możliwe tematy.
Codzienny kontakt z czasem sprawił, że dzień przerwy
i zaczynało nam czegoś brakować.
Wspaniale nam się rozmawia.
Na wielu płaszczyznach pasujemy do siebie,
na wielu wspaniale się uzupełniamy.
W maju przyjechał i wspaniały weekend,
w czerwcu także wspaniałe kilka dni,
w sierpniu wspólny pobyt za granicą.
Nie, do niego jeszcze nie pojechałam,
chociaż wielokrotnie mnie zapraszał i dalej to robi.
Oboje bardzo żałujemy, że tak daleko od siebie mieszkamy."
Nie zostawił żadnej wiadomości.
Facet z drugiego końca Polski.
Gdybym weszła dopiero następnego dnia na portal,
nawet bym nie wiedziała, że mnie odwiedził.
Spojrzałam na zdjęcie… sympatyczna buźka,
ładne usta przykuły moją uwagę,
ale wrażenie zrobiły oczy, coś w nich jest.
Weszłam na profil, poczytałam. Mądrze pisze pomyślałam.
Troszkę pożałowałam, że nie zostawił śladu po sobie.
Czytam dalej… i jak mną zatelepało…
facet rozczula się nad sobą, bo ma prawie 2 m wzrostu
i śpi po skosie, bo nie mieści się na standardowym „sprzęcie” do spania…
Bez zastanowienia, pod wpływem impulsu przesłałam mu wiadomość,
w której bez ogródek napisałam, co o tym myślę. Kulturalnie, ale ostro.
Dzisiaj śmiejemy się, że łóżko nas połączyło.
To było w sierpniu ub roku.
Najpierw portal… potem gg… skype… telefony…
Znajomość rozpoczęła się na zupełnym luzie.
Świadomość, że odległość jest nie do przeskoczenia
rozmawialiśmy bez skrępowania, bez doszukiwania się podtekstów
na wszystkie możliwe tematy.
Codzienny kontakt z czasem sprawił, że dzień przerwy
i zaczynało nam czegoś brakować.
Wspaniale nam się rozmawia.
Na wielu płaszczyznach pasujemy do siebie,
na wielu wspaniale się uzupełniamy.
W maju przyjechał i wspaniały weekend,
w czerwcu także wspaniałe kilka dni,
w sierpniu wspólny pobyt za granicą.
Nie, do niego jeszcze nie pojechałam,
chociaż wielokrotnie mnie zapraszał i dalej to robi.
Oboje bardzo żałujemy, że tak daleko od siebie mieszkamy."
wpis z 12 września 2009 roku
I tak właśnie teraz mija siedem lat naszej znajomości...
wyjątkowej znajomości.
Ale ja już o tym mężczyźnie wspominałam na tym blogu...
Jakiś dzisiaj wspomnień czar...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz