12 sierpnia 2015

Pozwólmy aby życie o nas dbało w cudowny sposób.


Wczoraj miałam do pozałatwiania parę spraw w centrum miasta.

Pogoda, jak wszyscy doświadczamy, tropikalna, dająca się szczególnie odczuć w nagrzanych przestrzeniach ulic i domów. Jadąc nagrzanym autobusem bez klimatyzacji i z minimalną możliwością wymiany powietrza czułam jak się rozpływam. Moje myśli poszybowały w najbliższą przyszłość: co jeszcze mnie czeka? Już mój organizm funkcjonuje na zwolnionych obrotach, a temperatura ma mnie jeszcze otulać przez najbliższe kilka godzin. No cóż, widocznie mam także i tego doświadczyć.

Już w autobusie okazało się, że jedna z funkcji mojego nowego przyjaciela odmówiła posłuszeństwa, a być może jeszcze jej nie poznałam. Faktem było, że nie mogłam z niej korzystać. Postanowiłam, że po drodze będę miła salon operatora i sprawę wyjaśnię.

Załatwiając sprawy i przemieszczając się z jednego krańca miast na drugi weszłam do salonu mojego operatora komórkowego. Cuuudnie! Klimatyzacja! Chociaż za nią nie przepadam, to tym razem ją pokochałam od pierwszego kontaktu. Zastanawiałam się czy zabrać numerek, bo mam tylko techniczne pytanie, ale numerek jednak zabrałam. Salon duży i przestronny, a na mnie czekał duży wygodny i jedyny w tym salonie fotel, w którym wygodnie się rozsiadłam przyjmując prawię pozycję półleżącą, a chłodne powietrze muskało moje rozgrzane ciało. Dobrze mi było, a numerki wyświetlane były jak dla mnie z prędkością światła, bo dobrze mi było tam gdzie byłam i nie spieszyło mi się tym razem do szybkiego załatwienia sprawy. Nawet dwóch właścicieli numerków nie było i już miał być wyczytywany mój, gdy pracownik zamiast wywołać kolejny czyli mój, opuścił stanowisko. Wszystko tak jakby zatrzymało się w miejscu. Pracownika na opuszczonym stanowisku nie było, na innych miałam wrażenie, że sprawy zostały przyblokowane, bo nic się nie ruszało, ale ja byłam zadowolona i rozkoszowałam się chwilą. Nie wiem ile to trwało, ale wystarczająco aby mój organizm się ochłodził. W pewnym momencie powrócił do pracy i to z zewnątrz, pracownik z opuszczonego stanowiska. Nawet nie wiem jak wyszedł z salonu na swoją przerwę. Objął ponownie we władanie własne miejsce pracy i poprosił kolejnego klienta czyli mnie. Rozmowa była krótka, wesoła i sympatyczna. Sprawa załatwiona.

Dopiero kiedy wyszłam z salonu, uświadomiłam sobie, co się zadziało. Wypoczęta, ochłodzona i z nową dawką energii mogłam ruszyć załatwiać dalsze sprawy w tropikalnym klimacie.

Wystarczy, że damy przyzwolenie i nie będziemy przeszkadzać, a miłość zadba o nas w najlepszy z możliwych sposobów. Wystarczy być otwartym i akceptować otulając miłością wszystko co pojawia się w naszym życiu. Ktoś powie banał, bzdeta... Być może, ale z takich mikro sytuacji składa się każda chwila, każdy dzień... i nasze życie. I tylko od nas samych zależy jak przyjmiemy to wszystko czym obdarowuje nas świat. A jak widać, jest szczodry. Dostałam to, co było mi najbardziej potrzebne, kiedy to już w autobusie wysłałam "zapotrzebowanie" nie wiedząc jak się spełni. Zablokował mi tylko funkcję w telefonie...









1 komentarz:

zapiski zgagi pisze...

Dawno nie zaglądałam, a tu tyle do poczytania... Dzięki!