31 sierpnia 2015

Czerp ze źródła wszelkich odpowiedzi.


Posiadasz dostęp do najbardziej zadziwiającej bazy danych, zawierającej rady, wskazówki i drogi do celu - cały czas nosisz ją w sobie. Źródło wszelkich odpowiedzi jest zawsze gotowe odpowiedzieć ci na kazde pytanie i nie ma takiego problemu, którego nie potrafiłbyś rozwiązać.

Czasem to źródło odpowiada bezpośrednio, w postaci słów, myśli bądź wizji; innym razem zsyła odpowiedź w postaci synchronicznych zdarzeń. Na każde pytanie udzielana jest zawsze dokładna odpowiedź, pod warunkiem, że jesteś otwarty i zauważasz ją, kiedy nadchodzi.

Ta studnia wszelkiej informacji nie jest jakąś tajemnicą, nadnaturalną siłą. To najłatwiej dostępna i najbardziej naturalna moc we wszechświecie: nieskończona mądrość boskiego umysłu, połączona z twoim.

Doreen Virtue








30 sierpnia 2015

Moc miłości bezwarunkowej.


Wczoraj, kiedy pojawiły się we mnie niewielkie wątpliwości w żywym dla mnie obecnie temacie, pojawił się także tekst Osho i poruszył każdą cząstkę mojego jestestwa, uświadamiając mi, że do głosu doszedł mój sabotażysta - umysł, poddając w wątpliwość płynącą w me ramiona i otulającą mnie miłość bezwarunkową. Dokładnie taką, jaką czuje moje serce i opisuje Osho. Miłość, która pozwala być sobą w każdej sytuacji i dodaje skrzydeł ramionom, bo "zauważasz taniec w swoich krokach, muzykę w sercu", a oczy rozświetla słońce. Już nie chodzisz, nie idziesz przez życie, ale płyniesz w rytmie życia.

Dzisiaj ponownie, pojawił się przed moimi oczami poniższy tekst. Tym razem uświadamiając mi, że przecież w moim życiu zagościła jeszcze jedna osoba, kochająca mnie w swej codzienności słowami Osho.

Niby inna, odmienna miłość bezwarunkowa, a jednak taka sama. Jedna i druga pozwalała i pozwala mi być w każdym momencie sobą, nieśmiało uwalniając tym samym, drzemiące gdzieś na dnie mego serca wszystkie moje możliwości i pragnienia. Cudowne uczucie, uczucie bycia sobą, bycia akceptowaną, bycia kochaną za wszystko kim jestem i zarazem za to tylko, że jestem.

Pamiętam, jak wiele lat temu, bałam się tych miłości, kiedy pojawiły się w moim życiu. Pragnęłam ich, pociągały mnie, chciałam być właśnie w taki sposób kochana. To było tak piękne, że wręcz niemożliwe. Bałam się, odmawiałam ich sobie, odpychałam. Nie pozwalałam sobie, aby objęły mnie i przytuliły do siebie, pomimo, że serce rwało się w ich objęcia. Nie byłam wówczas gotowa.

Ale jak to miłość, miłość bezwarunkowa, przez lata przetrwała i swoją mocą tychże dwojga osób wydobyła ze mnie prawie wszystko, co przez lata skrywałam w ciemnych zakamarkach, bojąc się być sobą.


Dziękuję Wam Kochani,
odległy M i kobieto dwojga imion AR.
Oboje swoją bezwarunkową Miłością,
cierpliwie krok po kroczu
pozwalaliście mi być sobą,
a moje życie z każdym krokiem
nabierało barw i smaku.
Dziękuję.



Wystarczy, jeśli możesz znaleźć choćby tylko jedną osobę, która całkowicie cię szanuje - ponieważ każda ocena jest oznaką braku szacunku - która akceptuje cię takim, jakim jesteś, która niczego na tobie nie wymusza, która mówi:

Bądź jaki jesteś. Bądź autentyczny. Kocham cię. Kocham ciebie, nie to, co robisz. Kocham cię takim, jaki jesteś w środku, w głębi serca; nie obchodzi mnie twoja powierzchowność i ubrania. Kocham twoją naturę, nie to, co posiadasz.

Nie obchodzi mnie, co masz, obchodzi mnie tylko jedna rzecz - jaki jesteś. A jesteś piękny. Tym właśnie jest miłość. Dlatego miłość tak bardzo odżywia.

Jeśli spotkasz kobietę lub mężczyznę, kogoś, kto cię po prostu kocha - bez żadnego powodu, tylko dla samej miłości - taka miłość sprawia, że się zmieniasz. Nagle stajesz się inną osobą, taką, którą nigdy nie byłeś. Nagle cały smutek znika, znika monotonia. Nagle zauważasz taniec w swoich krokach, muzykę w swoim sercu. Zaczynasz poruszać się w inny sposób - pojawia się wdzięk.

Osho, Empatia









29 sierpnia 2015

Miej odwagę rozczarować rodzinę i najbliższych, i pozostań sobą.



Czasami zdarza się, że podejmując decyzje na tematy związane z rodziną, zachowujemy się w bardzo dziwny i nieprzewidziany sposób. Jest coś takiego w nas i naszym zachowaniu, co pozwala nam myśleć, że zdradzenie siebie i własnych przekonań jest lepsze, niż rozczarowanie rodziny. Że w porządku jest zejście z obranej drogi, zrezygnowanie z własnego szczęścia – dla ich szczęścia.

Czy zdarza Ci się takie zachowanie i czujesz wewnętrzne rozdarcie?
Zastanawiasz się, czy dobrze robisz? (...)

„Nie interesuje mnie, czy opowiadasz mi prawdziwą historię.Chcę wiedzieć, czy potrafisz rozczarowywać innych, aby pozostać wiernym sobie; czy umiałbyś znieść oskarżenie o zdradę i nie zdradzić własnej duszy.” ~ Oriah Mountain Dreamer

Kiedy podejmujesz się wykonania czynności, które nie współgrają z tym, kim na prawdę jesteś, mówiąc “tak”, kiedy gdzieś głęboko czujesz, że powinieneś powiedzieć “nie”, tylko, ponieważ nie chcesz rozczarować swoich najbliższych. Nie chcesz również ryzykować utraty ich miłości i uczucia. Kiedy jednak traktujesz szczęście innych, jako ważniejsze od swojego własnego – stajesz się przyczyną własnej zagłady. Wtedy też zapominasz, kim tak naprawdę jesteś, jakie są Twoje wartości, oraz co tak naprawdę jest ważne dla Twojego serca i duszy.

Jeśli czujesz, że powyższa sytuacja może dotyczyć również i Ciebie – nie przejmuj się, ponieważ przytrafia się ona osobom na całym świecie. Wszystkie oczekiwania, które kierują ku nam najbliżsi a także społeczeństwo, własne przekonania na temat zachowania wobec rodziny i odgrywanych ról – matka, córka, ojciec, mąż itd.; sprawiają, że w bardzo subtelny sposób, powoli zatracamy poczucie prawdziwego „ja”. Zapominamy, czego chcemy, czego potrzebujemy oraz kim tak naprawdę jesteśmy i płyniemy na autopilocie oczekiwań. Świadomie lub nie, zaczynamy zachowywać się w sposób, który przestaje być prawdziwy i autentyczny, zapominając o sobie, naszych marzeniach, potrzebach i pragnieniach, stając się tym, – kim świat od nas oczekuje, zamiast być sobą w 100%.

“Kiedy poświęcasz siebie, dając i pomagając innym, czynisz z nich nikogo innego, jak złodziei.”~ Iyanla Vanzant

Każdy z nas pragnie poczucia przynależności oraz akceptacji ze strony rodziny oraz najbliższych. Nawet, jeśli jest to piękne, jeszcze piękniejszym jest otrzymywanie miłości pełnej akceptacji tego, kim naprawdę jesteś. Jeszcze piękniejsze jest bycie kochanym i bycie szczerym z tymi, których kochasz i pozostawanie w zgodzie z samym sobą. Może wydawać Ci się, że zadowolenie rodziny oraz spełnianie ich życzeń jest ważniejsze, niż Twoich własnych, ale jeśli ten proces sprawia, że zapominasz o własnym szczęściu, znika cała szlachetność.

Co jest takiego szlachetnego w zdradzaniu własnej duszy i własnych przekonań, aby zadowolić innych? Co jest szlachetnego w czynieniu ważniejszym szczęścia innych, a zapominaniu o własnym? Oraz co jest szlachetnego w zdradzaniu siebie, aby nie rozczarować ludzi wokół?

„Za długo już kuszono nas, aby podążać drogą, która nie prowadzi nas ku sobie samym. Za długo mówiliśmy tak, kiedy chcieliśmy powiedzieć nie. I za długo mówiliśmy nie, kiedy z desperacją pragnęliśmy powiedzieć tak… Kiedy nie podążamy za naszą intuicją, opuszczamy nasze dusze. A opuszczamy nasze dusze, ponieważ boimy się, że jeśli tego nie zrobimy – inni opuszczą nas.” ~ Terry Tempest Williams

Każdy z nas ma swoją własną ścieżkę, którą powinien kroczyć. Jest to droga do pełnego uzdrowienia i samo-poznania. Szczęście naszych rodziców, braci i sióstr, partnerów, dzieci i innych najbliższych jest bardzo ważne, nigdy jednak nie powinno być ważniejsze od własnego szczęścia i poczucia prawdy.

„Ty jesteś źródłem wszelkiej czystości i nieczystości. Nikt nie może oczyścić kogoś innego. Nigdy nie zbaczaj ze swojej ścieżki dla kogoś, niezależnie od wielkości jego potrzeby. Twoją pracą jest odkrycie własnej ścieżki i wtedy, wraz z całym sercem oddanie się jej i podążanie nią.” ~ Gautama Buddha

Zatrząś trochę własnym światem. Miej odwagę “rozczarować” rodzinę, aby pozostać szczerym ze sobą. Wybierz krótkotrwały dyskomfort, aniżeli długotrwałą urazę. Związki, w których jesteś prowadź zgodnie z własną duszą, ponieważ Twoja droga I Twój cel, są najważniejszymi związkami w Twoim życiu. Zawsze poszukuj, aby żyć zgodnie z własną prawdą. Tylko w ten sposób, troszcząc się najpierw o siebie, możesz uczynić innych szczęśliwymi.

„Jeśli jesteś szczęśliwy, możesz szczęściem obdarować innych. Jeśli nie kochasz siebie i jesteś sam ze sobą nieszczęśliwy, nie możesz dać im nic innego, niż właśnie to.” ~ Gisele Bundchen

Jeśli pragniesz pomagać osobom, które kochasz I uczynić ich życia piękniejszymi, szczęśliwszymi I bardziej prawdziwymi, zadbaj najpierw o siebie. Stawiając siebie na pierwszym miejscu i mając odwagę żyć w sposób zgodny z wewnętrznym przekonaniem, nie tylko dajesz rodzinie pozwolenie na poznanie Cię takiego, jakim jesteś, ale również pozwalasz im czerpać prawdziwą i piękną inspirację i pokazujesz im, w jaki sposób stąpać ścieżką prawdy i integralności.

Życie jest zbyt krótkie, aby być nieszczęśliwym.

Zbyt krótkie, aby żyć cudzymi przekonaniami i kroczyć cudzymi ścieżkami. Pozwól sobie być sobą w 100%. Rób rzeczy, które czujesz, że są prawdziwe i z którymi wewnętrznie się zgadzasz. Nigdy nie zdradzaj własnej duszy, aby zadowolić rodzinę lub kogokolwiek innego. Jeśli to uczynisz, niezależnie od tego jak wiele miłości od nich otrzymasz, nigdy nie będziesz czuł się wystarczająco kochany. Nigdy nie odzyskasz spokoju umysłu.

W jaki sposób możesz być spokojny, wiedząc, że nie jesteś kochany za to, kim tak naprawdę jesteś, ale za to, kim udajesz, że jesteś. Jak możesz żyć w pokoju, wiedząc, że zyskałeś świat, zdradzając własną duszę?

Źródło.
Znalezione na: Omsica.pl









Czasami zdarza się, że podejmując decyzje na tematy związane z rodziną, zachowujemy się w bardzo dziwny i nieprzewidziany sposób. Jest coś takiego w nas i naszym zachowaniu, co pozwala nam myśleć, że zdradzenie siebie i własnych przekonań jest lepsze, niż rozczarowanie rodziny. Że w porządku jest zejście z obranej drogi, zrezygnowanie z własnego szczęścia – dla ich szczęścia. Czy zdarza Ci się takie zachowanie i czujesz wewnętrzne rozdarcie? Zastanawiasz się, czy dobrze robisz? Jeśli tak, zajrzyj koniecznie do dzisiejszego artykułu i znajdź odpowiedzi na nurtujące Cię pytania.
„Nie interesuje mnie, czy opowiadasz mi prawdziwą historię.Chcę wiedzieć, czy potrafisz rozczarowywać innych, aby pozostać wiernym sobie; czy umiałbyś znieść oskarżenie o zdradę i nie zdradzić własnej duszy.” ~ Oriah Mountain Dreamer
- See more at: http://www.omsica.pl/blog/odwaga/#sthash.7rf4CPwP.dpuf
Miej Odwagę Rozczarować Rodzinę I Najbliższych, i Pozostań Sobą - See more at: http://www.omsica.pl/blog/odwaga/#sthash.7rf4CPwP.dpuf
Miej Odwagę Rozczarować Rodzinę I Najbliższych, i Pozostań Sobą - See more at: http://www.omsica.pl/blog/odwaga/#sthash.7rf4CPwP.dpuf

27 sierpnia 2015

Przytul siebie.









Jak zdobyć to, czego chcesz.



Dostać to, czego chcesz,
to nie kwestia zmuszania spraw, by szły w twój sposób;
jest to kwestia zaufania, że rzeczy pójdą w twój sposób.

Kiedy jesteś w tym wibracyjnym stanie zaufania,
życie ujawni swoje bogactwo dla ciebie na wiele sposobów.

Po prostu bądź tak nieprzytomnie szczęśliwa/y
- lub tak blisko tego, jak możesz -
tak często, jak możesz
i obserwuj co się dzieje.

Bentinho Massaro.


dzięki:
Szkoła Mistrzostwa Życia









Rzeczy nie zawsze są takie, jak się wydają.



Dwaj podróżujący aniołowie zatrzymali się, aby spędzić noc w domu bogatej rodziny. Rodzina odmówiła noclegu w gościnnym pokoju swojej rezydencji. Dano aniołom miejsce w zimnej piwnicy. Kiedy już przygotowali sobie posłanie na twardej podłodze,starszy anioł zobaczył dziurę w ścianie i ją zreperował. Kiedy młodszy anioł zapytał, dlaczego to zrobił, starszy odpowiedział:
- Rzeczy nie zawsze są takie, jak się wydają.

Następnej nocy aniołom przyszło nocować w bardzo biednym domu gościnnego farmera i jego żony. Po podzieleniu się niewielką ilością jedzenia małżeństwo pozwoliło aniołom spać w ich łóżku, gdzie mogli wygodnie odpocząć.
Kiedy wzeszło słońce następnego dnia, aniołowie zobaczyli małżeństwo farmerów we łzach. Ich jedyna krowa, której mleko było jedynym źródłem utrzymania leżała martwa na polu.

Młodszy anioł był wzburzony i zapytał starszego anioła:
- Jak mogłeś na to pozwolić!? Pierwszy mężczyzna miał wszystko, a ty mu pomogłeś - biadolił. Ta druga rodzina miała mało, ale chętnie podzieliła się wszystkim, a ty pozwoliłeś ich krowie zdechnąć!
- Rzeczy nie zawsze są takie, jak nam się wydają. - odpowiedział starszy anioł.

- Kiedy byliśmy w piwnicy rezydencji, zauważyłem, że w tej dziurze w ścianie schowane było złoto. Jego właściciel był tak obsesyjnie chciwy i niechętny, by dzielić się swoją fortuną, więc zreperowałem ścianę tak, by nie mógł znaleźć schowka. Wtedy, kiedy spaliśmy w łóżku farmera, przyszedł anioł śmierci po jego żonę. Ja dałem mu w zamian krowę. Rzeczy nie zawsze są takie, jak się wydają...

anonim







   

26 sierpnia 2015

Nasze ciało jak radar.



Tak, jak radar namierza prędkość jadącego samochodu,
tak samo nasze ciało namierza wszystko, co dzieje się w naszym życiu.

Osoby pogodne i radosne, dosyć rzadko miewają problemy, dosyć rzadko także chorują. Być może zależy to od ich radosnego usposobienia i pozytywnego nastawienia do otaczającego je świata.
Podobno, gdy znajdujemy się w sytuacji dla nas nie komfortowej, nie w pełni korzystnej zaczynamy otrzymywać sygnały z naszego ciała. Praktycznie każde negatywne wydarzenie w naszym życiu, nierozwiązane sprawy, problemy, nawet niektóre cechy naszego charakteru wywołują stany chorobowe w naszym ciele.

Wszystko, co nie jest dla nas dobre powoduje blokady w prawidłowym funkcjonowaniu naszego organizmu i pojawiają się różnorodne dolegliwości i choroby.
Ostatnimi laty coraz więcej się na ten temat pisze w publikacjach książkowych, prasowych czy internetowych. Coraz częściej temat ten poruszany jest w mediach radiowych i telewizyjnych. Ale to i tak temat raczkujący.

Oto kilka powtarzających się przykładów:
  • migreny – cierpią na nie osoby, które chcą być doskonałe, dążące do perfekcji, mające wygórowane ambicje,
  • wzrok – problemy z nim świadczą , że coś się dzieje w naszym otoczeniu czego nie chcemy dostrzec, czego nie chcemy widzieć,
  • zatoki – ich zapalenie jest oznaką, że w naszym otoczeniu jest ktoś kto nas denerwuje, wywołuje w nas irytację, przytłacza nas,
  • gardło – jego bóle są oznaką złości na kogoś kto nas skrzywdził, obraził,
  • krtań – jej zapalenie świadczy o obawie przed wyrażaniem tego co się czuje i myśli, przed wyrażaniem własnych uczuć,
  • kolana – problemy z kolanami świadczą o naszym upartym charakterze i braku elastyczności, o naszym ego i naszej dumie,
  • nogi – problemy z nimi świadczą o obawie przed przyszłością, brakiem odwagi by ruszyć do przodu, w konkretnym kierunku,
  • żołądek – problemy z nim są oznaką nowych wydarzeń, których nie jesteśmy w stanie przetrawić, pogodzić się z nimi, zaakceptować,
  • wypadki – jeżeli się przydarzają są oznaką naszej złości i frustracji,
  • kręgosłup – jego bóle świadczą o braku oparcia, czasami braku bycia kochanym, braku bezpieczeństw, a także o problemach finansowych,
  • nerki – z nimi mają problemy osoby wiecznie niezadowolone i nadmiernie krytykujące innych,
  • cukrzyca – świadczy o braku miłości, niedowartościowaniu, braku radości z życia,
  • woreczek żółciowy – na jego bóle cierpią osoby, które nie umieją uzewnętrznić swojej skrywanej złości i agresji,
  • bóle – świadczą o poczuciu winy i konieczności ukarania
  • skóra – problemy z nią mają osoby odrzucone, krytykowane, wyśmiewane,
  • alergie - pojawiają się u osób, w których otoczeniu jest ktoś denerwujący, irytujący, nieznośny.

odkurzyłam kolejny swój tekst
z lipca 2010 roku
jakże aktualny









25 sierpnia 2015

Moje dziecko, to nie...








Znać drogę to jedno, a podążać nią, to zupełnie co innego.



Podążanie swoją ścieżką to ciągły rozwój i konieczność transformacji siebie. Zmiana czasem jest łatwa, a czasem nie. Wielokrotnie będzie ci towarzyszyć strach. Będziesz robić rzeczy, których się boisz i które są dla ciebie trudne, bolesne, niekomfortowe, a jednocześnie dobre i rozwijające i transformujące. Nieraz pracujesz w pocie czoła. Być może będziesz pomagać innym ludziom zapominając o sobie i swoich potrzebach - a kiedy już naprawdę całkiem zapomnisz, świat się zatroszczy o ciebie i twoich bliskich i obdaruje cię wszystkim, czego potrzebujesz.

Będą ciężkie momenty i wiele cudownych momentów, kiedy zostaniesz szczodrze obdarowany pięknymi podarunkami przez ludzi i świat. Po najcięższych próbach doznajesz poczucia szczęścia, spełnienia i radości, jakich być może wcześniej nie znałeś... I są takie piękne momenty, o których sobie mówisz 'dla tych momentów warto żyć'. Celebrujesz te momenty, cieszysz się z nich, obficie z nich czerpiesz. One dają ci siłę na dalszą drogę.

W pewnym momencie zaczynasz kochać też trud i znój, bo czujesz w głębi siebie, czemu one służą. Uczysz się czuć wdzięczność, za wszystko, co cię spotyka. Również za momenty zwątpienia, które w efekcie wzmacniają cię i otwierają jeszcze bardziej. Czujesz wdzięczność także za radość, przyjemność i miłość, których doświadczasz codziennie.

Uczysz się, ciągle się uczysz.

Nawet kiedy już prowadzisz innych ludzi - a może zwłaszcza wtedy - uczysz się.

Idąc swoją ścieżką popełniasz wiele błędów. Wiele razy się potykasz, przewracasz i wstajesz. Nie oczekujesz, że ktoś szczerze doceni Twój wysiłek, podziękuje ci czy pogratuluje albo godnie cię wynagrodzi. Czasem tak się zdarza. Czasem jednak ci, którzy prawią ci komplementy, po pewnym czasie zmieniają zdanie i próbują obsmarować cię błotem.


Spotykasz się z zazdrością, oszustwem, a może nawet i zdradą. Regularnie mierzysz się sama z sobą. Konfrontujesz się ze swoimi słabościami, nieaktualnymi przekonaniami, czasem z brakiem poczucia własnej wartości i mocy. Mądrości, które odkrywasz dzisiaj, jutro mogą się okazać bezużyteczne i będziesz odkrywać wciąż nowe, dostosowane do nowych czasów, nowych sytuacji, nowej wibracji. Wszystko to są cenne doświadczenia, które pomagają ci lepiej pomagać innym ludziom, kreować lepszy świat i lepiej żyć własne życie. Wszystkie te doświadczenia pomagają ci wzrastać i uczą cię otwierać serce wciąż na nowo. Wszystkim, czego się uczysz, dzielisz się hojnie z innymi ludźmi.

Pamiętaj - nie spotkasz silnego człowieka o otwartym sercu żyjącego w służbie dla innych - który miał łatwą przeszłość.

Na swojej drodze spotykasz ludzi. Wielu okazuje się turystami, którzy tylko zwiedzają ten kawałek drogi. Nieliczni (a może liczni) okazują się Twoimi bratnimi duszami, Twoją duchową rodziną i oddają serce tej drodze tak jak i Ty. Czujesz głęboką radość, że oni są. Jednocześnie na wielu poziomach jesteś na tej drodze sama. To właśnie Ty wybierasz, co zrobisz rano, kiedy wstajesz z łóżka.

I kochasz, po prostu kochasz do szaleństwa życie!


źródło:  Tantra Serca






24 sierpnia 2015

Dwa Anioły.


Dwa anioły, kobieta biegnąca do pracy, strome schody…
- Popchnij ją, popchnij!
- Ale schody strome, zabije się!
- Przytrzymam! Ubezpieczam! Tylko nogę złamie – pchaj, mówię!
- Głupi jesteś??? Przecież musi do pracy zdążyć, trzy dni z rzędu się spóźniała!
- Owszem a teraz jeszcze posiedzi dwa miesiące na zwolnieniu, a potem ją wyrzucą.
- Tak nie wolno! Co ona bez pracy zrobi? Pensję ma dobrą!
- Pchaj, mówię, potem ci wytłumaczę, pchaj!


Te same anioły, autostrada, dwie kobiety w służbowym samochodzie. Jadą za ciężarówką załadowaną belami drewna.
- Zrzucaj kłodę, nie przeciągaj!
- Taką kłodą można zabić! Przecież jak trafi czołowo w szybę to obie zginą!
- Zrzucaj, mówię, odchylę tor lotu, tylko się przestraszą.
- Po co chcesz je straszyć???
- Potem ci wytłumaczę, nie ma czasu, za zakrętem będzie bilbord: „ZWOLNIJ!!! W DOMU NA CIEBIE CZEKAJĄ!!!”, zrób tak, żeby się tam zatrzymały.
- Obie płaczą, dzwonią do domów, okrutny jesteś!!!


Kolacja firmowa.
Dwa anioły, mężczyzna z obrączką, dziewczyna.
- Niech jeszcze wypije.
- Dość! Już jest pijany! Spójrz tylko, podrywa dziewczynę!
- Nalej mu jeszcze, niech pije!
- Żona w domu czeka, dwoje dzieci… stracił kontrolę nad sobą, dziewczynę ciągnie do hotelu…
- No i dobrze, niech się zgadza!
- Zgodziła się, poszli, cholera jasna! Żona się dowie, będzie rozwód!
- Ano, będzie awantura! I o to chodziło!


Zachód słońca. Dwa anioły.
- Ale praca stresująca!
- Witaj w pracy na poziomie drugim. Tutaj uczymy przez stres. Do wczoraj miałeś praktyki na pierwszym poziomie – uczycie tam przez filmy i książki, a tutaj mamy tych, komu już książki nie pomagają. Musimy ich wytrącić z koleiny jakimś zdarzeniem, stresem, szokiem – żeby się zatrzymali na chwilę, pomyśleli.


Pierwsza kobieta będzie siedziała w domu ze złamaną nogą. Znowu zacznie szyć, a jak ją wyrzucą z pracy, to będzie miała już pięć zamówień – nawet się nie zmartwi. Kiedyś już szyła, a teraz od 10 lat odkłada swoja pasję, uważa, że musi na państwowej posadzie pracować, że socjal jest ważniejszy od harmonii i szczęścia z zajmowania się ulubionym zajęciem. A z szycia będzie miała więcej pieniędzy plus zadowolenie każdego dnia.


Z dwóch kobiet płaczących na autostradzie jedna za tydzień odejdzie z tej pracy, wróci do domu, znajdzie pracę w swoim miasteczku, tam gdzie jej rodzina, mąż, dziecko. Urodzi drugie, zacznie studiować psychologię – te kobiety współpracują z wami na pierwszym poziomie.


- A zdrada? Czy zdrada może wyjść komukolwiek na dobre? Rodzina się rozsypie!
- Rodzina? Tam już dawno nie ma rodziny! Żona zapomniała, że jest kobietą, mąż pije, kłócą się, szantażują, targują się dziećmi. To długi proces, bolesny, ale każde z nich się czegoś nauczy. Żona wróci do waszych książek, zacznie żyć dla siebie, zbuduje wspaniały związek, będzie szczęśliwa, dzieci będą dorastać w miłości, bez awantur…


- A uda się zachować rodzinę?
- Jest taka szansa.
- Co za praca!
- Przyzwyczaisz się. Ważne, ze skuteczna. Jak tylko wytrącisz człowieka z jego strefy komfortu, to się zacznie ruszać! Większość ludzi jest tak skonstruowana.


- A jak i to nie pomoże?
- To mamy jeszcze poziom trzeci – edukujemy za pomocą straty. Ale to całkiem inna historia...


Piotr Mordkowicz. Przekład I.Z.


źródło: Sylwester Kalinowski



  



23 sierpnia 2015

Każdy poszukuje w życiu miłości.



Każdy poszukuje w życiu miłości. Niestety nie każdy potrafi ją odnaleźć i dostrzec. Miłość jest uczuciem o najwyższych i najsilniejszych wibracjach. Dzięki temu to miłość może uzdrawiać, oczyszczać, wzmacniać. Tylko kochając prawdziwie czystą boską miłością możemy zmieniać świat i podnosić ludzkie wibracje. Nie bójmy się tej miłości i nie odwracajmy od niej. Każdy nosi ją w sobie, może ją dawać i zasługuje na to, aby jej doświadczać.

Uzdrawiając siebie uzdrawiamy innych, więc także kochając siebie kochamy innych. Emanując i otaczając się energią boskiej prawdziwej miłości doświadczamy również tej miłości w codziennym życiu. Ludzie są naszym lustrzanym odbiciem, więc otrzymujemy od nich to, co sami z siebie dajemy.
Prawdziwa miłość jest czysta, świetlista i piękna. Jest pozbawiona oceny, oczekiwań, warunków, sądów, kompromisów, manipulacji, zawłaszczania, zazdrości, życzeń, roszczeń, podtekstów, niedomówień, kłamstw. Jest za to pełna zgody i akceptacji, tolerancji, współczucia, wsparcia, wolności. Aby móc w ten sposób kochać innych musimy w pełni pokochać siebie. Jest to trudne zadanie ponieważ najtrudniej jest zgodzić się na ciemne strony własnej osobowości i wybaczyć sobie popełnione błędy. Najtrudniej jest w pełni poznać i zaakceptować siebie, ale jest to niezbędne by dostrzec i pokochać boskość w nas samych.

Jesteśmy boskimi istotami, cząstkami samego Boga, stworzonymi na jego podobieństwo. Każdy ma swoje ciemne i jasne strony, dzięki czemu możemy doświadczać i rozwijać się. Świat, który nas otacza jest oparty na przeciwieństwach, byśmy mogli lepiej zrozumieć jego istotę. Przeciwieństwa są nieodzownym warunkiem harmonii. Poprzez poznanie przeciwieństw, odnalezienie harmonii i własny rozwój duchowy możemy lepiej dostrzec i zrozumieć boskość nas samych, naszą wewnętrzną, najgłębszą mądrość i światło. Poprzez rozwój naszej świadomości możemy oczyszczać się z wszelkich blokad, ograniczeń umysłu, wierzeń i stereotypów, które przesłaniają nam obraz własnej boskości i boskości innych ludzi. Pamiętajmy jednak, że wszystko musi odbywać się z zachowaniem harmonii i równowagi. Jeśli jesteśmy pewni, że odnaleźliśmy najprawdziwszą prawdę, możemy być jednocześnie pewni, że nie jest to jednoznaczna prawda. Wiara w naszą absolutną rację i niezmienne trzymanie się własnych poglądów jest jednym z tych ograniczeń, od których należy się uwolnić. Takie ograniczenie czyni z człowieka despotę, który chce nawracać wszystkich według własnej prawdy. Stopniowe uwalnianie się od wszelkich naszych obciążeń pozwoli nam porzucić ocenianie oraz krytykę siebie i innych. Pozwoli nam to otworzyć się na prawdę, która jest w każdym z nas.

Akceptując i kochając siebie prawdziwie otwieramy się na akceptację i miłość innych. Nie szukajmy usilnie miłości innych, jeśli najpierw nie pokochamy siebie, ponieważ to, co znajdziemy to będzie jedynie substytut miłości. Nie znajdziemy prawdziwej miłości, ponieważ nie będziemy na nią jeszcze gotowi. Kochając i akceptując siebie boską miłością stajemy się gotowi do kochania prawdziwie wszystkich ludzi, w tym też do stworzenia prawdziwego boskiego związku. Związek ten jest wielowymiarowy, głęboki, niezniszczalny. Dwie osoby, które łączy bardzo głęboka więź na wielu poziomach i prawdziwa miłość razem się rozwijają pozostając jednocześnie wolnymi. W takim związku nie ma konfliktów, wykorzystywania, podporządkowywania się, posiadania drugiej osoby na własność, oczekiwań względem postępowania drugiej osoby. Jest szacunek, akceptacja, wsparcie, czyli po prostu prawdziwa boska miłość.

Nie uciekajmy od takiej miłości. Tylko taka miłość pomoże nam tak naprawdę się rozwinąć. Tylko taka miłość może dać nam wewnętrzny spokój oraz poczucie spełnienia i pełności. Jedyną siłą, która jednoczy wszystko jest miłość...


Milena Nadia
Miłość...(Let's Talk About Love)







Zatrzymaj swój wewnętrzny bieg.












21 sierpnia 2015

Żyjesz w stresie?


Tak jesteś pochłonięty podróżą w przyszłość, że teraźniejszości wyznaczasz jedynie rolę pojazdu, który ma cię tam zawieźć? Stres powstaje, kiedy jesteś „tu", ale wolałbyś być „tam", lub będąc w teraźniejszości, chcesz przenieść się w przyszłość. Stąd rozdarcie wewnętrzne.

Stwarzanie takiego rozdarcia i życie z nim to po prostu obłęd. I mimo że wszyscy inni ludzie postępują identycznie, nie sposób uznać tego obłędu za stan choćby częściowej poczytalności.

W razie potrzeby możesz szybko się ruszać, szybko pracować, a nawet biegać, nie robiąc wycieczek w przyszłość ani nie wzbraniając się przed teraźniejszością. A kiedy się ruszasz, pracujesz, biegasz - rób to całym sobą. Ciesz się strumieniem energii, jej natężeniem w obecnej chwili.
Nie przytłacza cię już stres, nie dręczy rozdarcie. Jest tylko ruch, bieg, praca - i płynąca z nich radość. Możesz też rzucić to wszystko i usiąść na ławce w parku. Ale obserwuj przy tym umysł. Może on powiedzieć: „Nie siedź tak, weź się do roboty. Marnujesz czas". Miej go na oku. Uśmiechnij się do niego. 


 Eckhart Tolle P E R E Ł K I








18 sierpnia 2015

Świadomość własnego ciała.


Pojawiło się w internecie zdjęcie pięknej kobiety z krótkim opisem. Wywołało sporo kontrowersji.  Z jednej strony zachwyt nad kobiecym ciałem i naturalnością, z drugiej brak akceptacji i krytyka.
Postanowiłam umieścić je także na blogu.





"To zdjęcie lubimy za... prawdziwe piersi. Często na fajnych, seksownych fotach piersi są jędrne, idealne, ale przecież wiemy, że wiele z nas ma je nieco inne... Które też lubimy i kochamy! Bo kluczem jest przyjaźń ze swoim ciałem... W takiej formie w jakiej jest w danym momencie..."
 źródło: Big Bazaar 



 
Kobiecość, bez względu na wiek, to także nasza seksualność, która jest nadal tematem tabu, bo bardzo wstydliwym, krępującym i nieakceptowanym. Najczęściej przez nas same. A to przecież także część nas i nie dopuszczanie jej do głosu jest jednym z naszych ograniczeń i blokadą. Nie zmienimy relacji z innymi, jeżeli nie uzdrowimy relacji z sobą i także z własnym ciałem.







Kobieta świadoma siebie,
swojego ciała
i swoich pragnień
wyraża je całą sobą,
bez względu na wiek.
 







Akceptacja i poddanie.


Kiedy tylko możesz, zajrzyj do swojego wnętrza i sprawdź czy przypadkiem nieświadomie nie stwarzasz konfliktu pomiędzy swoim wnętrze, a tym co na zewnątrz, pomiędzy wewnętrzną sytuacją w danej chwili - z tym gdzie jesteś, z kim jesteś, co robisz - a twoimi myślami i uczuciami.

Czy czujesz, jakie to bolesne stać w wewnętrznej opozycji do tego, co jest? Kiedy to sobie uświadomisz, zdasz sobie również sprawę z tego "że jesteś w stanie porzucić" ten daremny konflikt, ten stan wewnętrznej wojny. Jak często każdego dnia, gdybyś miał zwerbalizować swój stan wewnętrzny w tej chwili, musiałbyś powiedzieć: "nie chcę być tu, gdzie jestem"? Co odczuwasz, kiedy nie chcesz być tam, gdzie jesteś - w korku ulicznym, w pracy, w poczekalni, na lotnisku, z ludźmi z którymi przebywasz?
Oczywiście prawdą jest, że z niektórych miejsc lepiej jest wyjść - i czasami tak należy zrobić. Jednak w wielu sytuacjach nie masz wyboru. We wszystkich tych przypadkach owo "nie chcę tu być" jest nie tylko bezsensowne, ale także destrukcyjne. Unieszczęśliwiasz wtedy siebie i innych.

Zostało powiedziane: "gdziekolwiek idziesz, tam jesteś".
Innymi słowy - jesteś TUTAJ. Zawsze.

Czy tak trudno to zaakceptować? Czy naprawdę musisz nadawać mentalną etykietę wszystkiemu, co odbierasz przy pomocy zmysłów, każdemu doświadczeniu? Czy naprawdę musisz mieć reaktywną relację z życiem typu "lubię / nie lubię", kiedy jesteś w prawie ciągłym konflikcie z sytuacjami i ludźmi? A może to tylko głęboko osadzony mentalny nawyk, który można przełamać niczego nie robiąc, a jedynie pozwalając tej chwili być taką, jaka jest. Zwyczajowe i reaktywne "nie" wzmacnia ego. "Tak" osłabia je. Twoja tożsamość osobowa, ego, nie jest w stanie przetrwać stanu poddania.

Mówisz: "Mam tak dużo do zrobienia". Tak, ale jaka jest jakość twojego działania? Jadąc do pracy, rozmawiając z klientami, pracując przy komputerze, załatwiając pewne sprawy, zajmując się niezliczonymi rzeczami, które tworzą twoje codzienne życie - na ile jesteś w pełni z tym, co robisz? Czy robiąc coś jesteś w stanie poddania czy braku poddania? Od tego właśnie zależy sukces w życiu, a nie od włożonego wysiłku. Wysiłek oznacza stres i napięcie, potrzebę dotarcia do określonego punktu przyszłości lub osiągnięcia określonego rezultatu.

Czy potrafisz odkryć w sobie choć najdrobniejsze uczucie niechęci do tego co robisz? Ta niechęć jest zaprzeczeniem życia, a więc wynik nie może być pomyślny. Jeśli potrafisz tę niechęć w sobie odkryć, to czy potrafisz ją także odrzucić i być w pełni z tym, co robisz?

"Wykonywanie kolejno po jednej czynności" - tak pewien mistrz określił istotę buddyzmu zen. Wykonywać kolejno każdą czynność, znaczy być w pełni z tym, co robisz, poświęć temu całą swoją uwagę. Takie działanie zwiększa twoje możliwości i odbywa się w stanie poddania.

Akceptacja tego co jest przenosi cię na głębszy poziom, gdzie stan twojego wnętrza, a także poczucia własnej wartości, nie zależy już od osądów umysłu -  "dobry" albo "zły".

Kiedy powiesz "tak" temu, co życie przynosi, kiedy zaakceptujesz tę chwilę taką, jaka jest, poczujesz w sobie rodzaj przestrzeni, gdzie panuje głęboki spokój.

Eckhart Tolle "Mowa ciszy"










16 sierpnia 2015

Kochać się – to jak medytować.


Jest to coś świętego, najświętszego ze świętych. Toteż gdy kochasz kobietę, bądź bardzo powolny… rozsmakuj się, uchwyć każdy zapach. Bardzo powoli: nie ma pośpiechu, nie ma potrzeby się śpieszyć; czasu jest pod dostatkiem. I kiedy kochasz, zapomnij o orgazmie. Raczej czuj, że przy kobiecie następuje całkowite odprężenie, że rozluźniacie się w sobie nawzajem.

Zachodni umysł nieprzerwanie myśli o orgazmie: czy nadchodzi, jak uczynić go szybkim i wspaniałym, i temu podobne. Takie myślenie nie pozwala przepływać energii ciała. Nie pozwala na to, by ciało odnalazło najlepszy dla siebie sposób; umysł wciąż się wtrąca…


Odpręż się przy drugiej osobie. Jeśli nic się nie zdarzy, znaczy, że nie ma potrzeby, aby się zdarzyło. Jeśli nic się nie zdarzy, jest to właśnie to, co miało się zdarzyć… i także jest to piękne! Orgazm nie jest czymś, co musi się pojawiać codziennie.

Seks powinien być po prostu przebywaniem razem, stapianiem się ze sobą. Wtedy można kochać się przez pół godziny, godzinę, po prostu nawzajem się odprężając. Tak osiąga się stan całkowitego odrzucenia umysłu, bo nie jest on potrzebny. Kochanie się to jedyne zjawisko, do którego nie jest potrzebny umysł. Tu właśnie Zachód robi błąd: używa umysłu – nawet w tym przypadku!

Rozluźnijcie się więc przy sobie i zapomnijcie o umyśle. Napawajcie się pełnią obecności drugiej osoby, waszym spotkaniem i zatraćcie się w tym. Niech to niczemu nie służy, bo nie ma niczemu służyć. Jednego dnia odczujecie spokojną satysfakcję; nie będzie fajerwerków. Jedynie pełna relaksacja, która daje maksimum odczuć, bo ma przecież swoją własną głębię. Innego dnia ciało osiągnie pełnię orgazmu, ale także i to przyjdzie samo z siebie; ty po prostu tam będziesz.

Czasem będzie to spokojna przyjemność, czasem pełnia orgazmu… to pewien rytm. Nie możesz osiągać pełni codziennie. Jeśli tak by było, twoja pełnia stałaby się niewielka. Musisz dochodzić do swoich pełni przez takie dni, kiedy odczuwasz jedynie satysfakcję. Pół na pół. Czasem będzie to spokojna satysfakcja. Zagubisz się w jej ciemności, ukojeniu i ciszy. I tak właśnie zapracujesz na odczucie pełni.

Któregoś dnia energie są gotowe i to właśnie one podążają ku osiągnięciu pełni. To nie tyje tam zabierasz. Jakże byłbyś w stanie to zrobić? Kimże jesteś, aby umieć to zrobić?

W stanie spokojnej satysfakcji gromadzi się energia; z niej właśnie rodzi się pełnia odczuwania. Wtedy następuje wspaniały orgazm; cała twoja istota przesycona jest poczuciem przyjemności. W stanie odczuwania pełni będzie ci towarzyszyć przyjemność, w stanie odczuwania satysfakcji – spokój. Oba te odczucia są piękne. W końcu spokój jest bardziej potrzebny niż przyjemność, gdyż przyjemność jest chwilowa: nie możesz stać na szczycie dłużej niż przez chwilę. Szczyt oznacza, że jest to coś bardzo małego; jak wierzchołek piramidy. Nie możesz pozostać na nim zbyt długo, jedynie przez chwilę. Ale możesz długo trwać w stanie spokojnego zadowolenia. Obie sytuacje coś dają; obiema można się cieszyć. Obie mają duże znaczenie i pomagają ci się rozwijać.

Tantra głosi, że odczuwanie spokojnej przyjemności jest doskonalsze niż szczytowanie. Pełen orgazm jest niedojrzały, spokojna przyjemność zawiera w sobie wielką dojrzałość. Szczyt orgazmu to podekscytowanie: jest gorączkowy, pełen pasji. Zachwyca, lecz ten zachwyt jest męczący. Spokojna przyjemność nie zachwyca, ale ma w sobie ciszę, dzięki czemu jest cenniejsza, wywiera większy wpływ. Pozostanie w tobie przez cały dzień. Jeśli już raz tam byłeś, będzie ci towarzyszyć. Pełnia ulegnie zapomnieniu, będziesz wyczerpany, zaśniesz. Spokojna przyjemność będzie trwać. Przez wiele dni będziesz odczuwać jej efekty. Poczujesz się zrelaksowany, scalony w jedność.

Oba odczucia są dobre, ale nie można ich na życzenie wywołać. Można im tylko ulec. Toteż miłość jest takim rodzajem relaksacji, w którym należy zgodzić się na wszystko.

OSHO
Równowaga ciała i umysłu








15 sierpnia 2015

Nie tylko dla mężczyzn.



Nie zakochuj się w kobiecie, która czyta,
w kobiecie, która czuje zbyt wiele,
w kobiecie, która pisze...

Nie zakochuj się w kobiecie
wykształconej, czarodziejce, rojącej, szalonej.

Nie zakochuj się w kobiecie,
która myśli, która potrafi wiedzieć, zdolnej wzbić się do lotu,
w kobiecie, która ma wiarę w siebie.

Nie zakochuj się w kobiecie,
która śmieje się lub płacze, gdy się kocha,
która potrafi przekształcić swego ducha w ciało, a nawet więcej...
w kobiecie, która kocha poezję (są one najbardziej niebezpieczne)
lub w kobiecie, która może stać pół godziny przed obrazem,
która nie może żyć bez muzyki.

Nie zakochuj się w kobiecie
intensywnej, zabawnej, błyskotliwej, zbuntowanej, zuchwałej.

Niech nigdy nie zdarzy ci się zakochać w takiej kobiecie.
Bo gdy zakochasz się w tego typu kobiecie,
czy pozostanie z tobą czy nie,
czy będzie cię kochać, czy nie,
od takiej jak ta kobiety nigdy nie wrócisz wstecz.
Nigdy.

 

- Aaron Killakat-







12 sierpnia 2015

Pozwólmy aby życie o nas dbało w cudowny sposób.


Wczoraj miałam do pozałatwiania parę spraw w centrum miasta.

Pogoda, jak wszyscy doświadczamy, tropikalna, dająca się szczególnie odczuć w nagrzanych przestrzeniach ulic i domów. Jadąc nagrzanym autobusem bez klimatyzacji i z minimalną możliwością wymiany powietrza czułam jak się rozpływam. Moje myśli poszybowały w najbliższą przyszłość: co jeszcze mnie czeka? Już mój organizm funkcjonuje na zwolnionych obrotach, a temperatura ma mnie jeszcze otulać przez najbliższe kilka godzin. No cóż, widocznie mam także i tego doświadczyć.

Już w autobusie okazało się, że jedna z funkcji mojego nowego przyjaciela odmówiła posłuszeństwa, a być może jeszcze jej nie poznałam. Faktem było, że nie mogłam z niej korzystać. Postanowiłam, że po drodze będę miła salon operatora i sprawę wyjaśnię.

Załatwiając sprawy i przemieszczając się z jednego krańca miast na drugi weszłam do salonu mojego operatora komórkowego. Cuuudnie! Klimatyzacja! Chociaż za nią nie przepadam, to tym razem ją pokochałam od pierwszego kontaktu. Zastanawiałam się czy zabrać numerek, bo mam tylko techniczne pytanie, ale numerek jednak zabrałam. Salon duży i przestronny, a na mnie czekał duży wygodny i jedyny w tym salonie fotel, w którym wygodnie się rozsiadłam przyjmując prawię pozycję półleżącą, a chłodne powietrze muskało moje rozgrzane ciało. Dobrze mi było, a numerki wyświetlane były jak dla mnie z prędkością światła, bo dobrze mi było tam gdzie byłam i nie spieszyło mi się tym razem do szybkiego załatwienia sprawy. Nawet dwóch właścicieli numerków nie było i już miał być wyczytywany mój, gdy pracownik zamiast wywołać kolejny czyli mój, opuścił stanowisko. Wszystko tak jakby zatrzymało się w miejscu. Pracownika na opuszczonym stanowisku nie było, na innych miałam wrażenie, że sprawy zostały przyblokowane, bo nic się nie ruszało, ale ja byłam zadowolona i rozkoszowałam się chwilą. Nie wiem ile to trwało, ale wystarczająco aby mój organizm się ochłodził. W pewnym momencie powrócił do pracy i to z zewnątrz, pracownik z opuszczonego stanowiska. Nawet nie wiem jak wyszedł z salonu na swoją przerwę. Objął ponownie we władanie własne miejsce pracy i poprosił kolejnego klienta czyli mnie. Rozmowa była krótka, wesoła i sympatyczna. Sprawa załatwiona.

Dopiero kiedy wyszłam z salonu, uświadomiłam sobie, co się zadziało. Wypoczęta, ochłodzona i z nową dawką energii mogłam ruszyć załatwiać dalsze sprawy w tropikalnym klimacie.

Wystarczy, że damy przyzwolenie i nie będziemy przeszkadzać, a miłość zadba o nas w najlepszy z możliwych sposobów. Wystarczy być otwartym i akceptować otulając miłością wszystko co pojawia się w naszym życiu. Ktoś powie banał, bzdeta... Być może, ale z takich mikro sytuacji składa się każda chwila, każdy dzień... i nasze życie. I tylko od nas samych zależy jak przyjmiemy to wszystko czym obdarowuje nas świat. A jak widać, jest szczodry. Dostałam to, co było mi najbardziej potrzebne, kiedy to już w autobusie wysłałam "zapotrzebowanie" nie wiedząc jak się spełni. Zablokował mi tylko funkcję w telefonie...









11 sierpnia 2015

Pułapki na drodze do pokochania samego sebie.


Warunek "Kochaj samego siebie!" niesie w sobie cudowną prawdę. Jeśli do ciebie trafia, zapamiętaj to zdanie w swoim sercu i poczuj jego działanie, które zapewni ci spełnienie.

Jeśli jednak masz z tym trudności, być może tkwisz już w jednej z pułapek na drodze do pokochania siebie samego. Chociaż bardzo mocno się starasz, uczucie miłości do siebie samego wciąż ci umyka i czasem wydaje się tak odległe, że niemal nieprawdziwe. Jest tak, jakby było tym trudniej, im bardziej się tego chce. Miłość do samego siebie wydaje się czymś, o co można by walczyć przez całe życie.

Rozmaite rady, żeby robić to, nie robić tamtego, pozwalać na to, nie pozwalać na tamto, brzmią pięknie, ale w rezultacie pozostawiają tylko poczucie, że nic nie wychodzi tak, jak powinno.

Dlaczego koncepcja miłości do samego siebie często się nie sprawdza? Dlatego, że pokochanie samego siebie jest właściwie niemożliwe. To pułapka.


"Kochaj samego siebie!"
to wezwanie do tego, żeby coś uczynić. Ale dla miłości nic nie można zrobić. Niemożliwe jest pokochanie samego siebie, jeśli to uczucie nie jest już obecne. To tak, jakby ktoś powiedział ci: "Pokochaj człowieka, który tam stoi". Tak się nie stanie tylko dlatego, że chcesz.

"Kochaj samego siebie!"
to polecenie skierowane do rozumu. Ale rozum nie potrafi kochać, a już szczególnie samego siebie. Miłość to pewien wewnętrzny stan ducha, niezależny od myślenia, podobnie jak spokój. Jeśli chcielibyśmy ulokować go gdzieś w ciele, to miłość najprędzej odczuwa się w okolicach serca.

 "Kochaj samego siebie!"
to hasło, które sugeruje, że teraz coś z nami nie jest w porządku, ponieważ najwidoczniej nie kochamy siebie wystarczająco mocno. Ale kiedy człowiek czuje się nie w porządku, blokuje w sobie właśnie uczucie miłości.

Gdy nakaz "Kochaj samego siebie!"
nie działa, prowadzi do czegoś wręcz przeciwnego. Poczucie niepowodzenia, odrzucenia samego siebie i zwątpienia przybierają na sile. Coraz częściej pojawia się myśl: "Ja po prostu nie potrafię kochać samego siebie".


Jest tylko jedno rozwiązanie.
Stwórz tę opowieść na nowo. Poświęć chwilę i zastanów si, jak by to było, gdybyś wcale nie musiał kochać samego siebie. Tak tylko zakładając. Poczuj to w sobie. Jak czułbyś się wtedy?
"Gdybym wcale nie musiał kochać samego siebie..." - poczekaj chwilę i spójrz w głąb siebie.
Czujesz coś?

W momencie, w którym przestaniesz pragnąć kochać samego siebie, i po prostu dostrzeżesz, że jesteś człowiekiem, który bardzo się stara, poczujesz wszystkie swoje uczucia, te miłe i te niemiłe, poczujesz swoje mocne i słabe strony, swoje sukcesy i porażki. Gdy zrozumiesz, że to właśnie oznacza, że jesteś człowiekiem, wtedy poczujesz miłość do własnego życia i odbierzesz ją jako dar. W im większym stopniu ten rodzaj miłości będzie wpływać na magnetyzm twojego serca (bez udziału twojej woli), tym bardziej będziesz swoje życie przeżywać jako ciąg następujących po sobie cudów i darów.


Przestając wierzyć w nakaz miłości do samego siebie,
sprawisz sobie wspaniały prezent:
staniesz się wolny i będziesz mógł poczuć,
że już kochasz samego siebie.








autor: Ruediger Schache

10 sierpnia 2015

Nasze oczekiwania krzywdzą nie tylko nas samych.


Wczoraj w rozmowie przypomniała mi się sytuacja sprzed kilkunastu lat, kiedy byłam zachwycona rozwojem osobistym i zarażałam swą energią innych, także jedną z przyjaciółek. Chętnie słuchała o mich doświadczeniach i sama eksperymentowała ze zmianami rzeczywistości. Pochłoną ją temat do tego stopnia, że zamarzyła sobie stworzyć prawie idealne życie dla swoich wówczas nastoletnich dzieci. Nie byłam tego świadoma, bo nic wcześniej o takowych planach nie wspominała. Sprawa wypłynęła, (jak widać miała wypłynąć) "przy okazji".

Przyjaciółka miała dwóch synów, dla których tworzyła szczęśliwe rodziny z żonami i gromadką dzieci, wykształcenie z dyplomami studiów i posadami na wysokich stanowiskach, "opracowując" swoją wizję wręcz w szczegółach.

Z pozoru wydawałoby się, że chciała dla swych dzieci jak najlepiej, ale czy to była prawda? Nie, bo to były tylko jej oczekiwania. Jak miałaby się do szczęścia syna żona, gdyby okazało się, że on jest homoseksualistą? A gromadka dzieci? Czy dałaby szczęście posada w korporacji człowiekowi, który marzy o tym aby zaszyć się ciszy, gdzieś na końcu świata i żyć zgodnie z rytmem natury?

Jakże często w życiu codziennym mamy oczekiwania wobec innych: męża, partnerki, rodziców, dzieci, znajomych, współpracowników... On, ona, ono powinno to czy tamto zrobić, czy tak a nie inaczej się zachować, bo "ja" tak chcę, bo tego oczekuję i to ma być "dla jego, jej dobra". Czyżby?

Gdy tak się nie dzieje, bo on, ona, ono nie spełnia naszych oczekiwań... bo nie zadzwonił, bo nie przyszedł, bo nie kupiła, bo nie poszła, bo nie zrobił... Pojawiają się w ciele uczucia smutku, złości, opuszczenia, zaniedbywania, utraty, ulatnia się dobry nastrój i radość, traci się pewność siebie, ulatnia się poczuci wartości, o ufności już nie wspominając...

A wszystko tylko dlatego, że w danym momencie nie dostajemy tego czego chcemy. Uzależniamy swój nastrój od zachowań innych, od naszych oczekiwań.

A co by się zmieniło, gdybyś nie miała oczekiwań?
Kim byłabyś?
Jakbyś się czuła?
Co byś robiła?
Jakbyś żyła?











09 sierpnia 2015

Bez poczucia winy wszystko staje się łatwiejsze.



Jest pewne słowo, które ma ogromny wpływ na ciebie i na magnetyzm twojego serca - "wina". Jeśli czujesz się "winny", obojętne, czy wobec samego siebie czy też wobec innych, robisz z siebie ofiarę. Stajesz się zależny od czyjegoś przebaczenia, od zadośćuczynienia, od opinii drugiej osoby. Magnetyzm twojego serca promieniuje tymi uczuciami, przyciągając ludzi, którzy chcą grać z tobą w grę w winę i ofiarę.

We wszechświecie nie ma żadnej winy. Jest tylko przyczyna i skutek. Coś następuje i sprawia, że dzieje się coś innego. Ktoś coś robi, to wywołuje określony skutek, na to zaś reaguje ktoś inny. Wina to uczucie, a nie fakt. Wynaleźli ją ludzie po to, żeby móc szybciej osądzać i potępiać, żeby tworzyć reguły w życiu społecznym, zwłaszcza zaś po to, aby móc zdobywać władzę nad innymi.



Myślenie w kategoriach winy odbiera energię,
wywołuje poczucie uzależnienia (od życzliwości innych)
i działa przygnębiająco.

Myślenie w kategoriach przyczyny
kieruje energię na zmiany,
przyczynia się do zrozumienia i rozwoju
oraz zapewnia pozytywne podejście do samego siebie.

Ruediger Schache









08 sierpnia 2015

Co ma być to będzie! Życie jest piękne!









Zmieniać możemy siebie, a nie innych.


Wiele lat temu rozpoczynając swoją przygodę z rozwojem osobistym zaczynałam być świadoma mechanizmów, które kierują naszym życiem. Co nas mnie ogranicza i blokuje, zatrzymując w miejscu, a co pozwala aby moje pragnienia płynące z serca materializowały się w mojej rzeczywistości. Wówczas przyłapałam się na chęci "naprawiania świata" wśród moich znajomych. Dzieliłam się swoim doświadczeniem, prawie namawiając aby sami dokonali zmian w swoim życiu, obdarowywałam książkami podejmującymi lekko i przyjemnie temat... Niestety, reakcje były różne, bo to kolejny mechanizm, w który sama wpadłam. Część znajomych zainteresowała się tym o czym mówiłam z uśmiechem na twarzy i radością , bo tak im grało w sercu. Część natomiast spoglądała na mnie z politowaniem, prawie pukając się w czoło, jeszcze inni robili to samo, ale w sposób zawoalowany. Zrozumiałam, że niczego nie można zrobić na siłę. Nikogo nie zmienię jeżeli sam tego nie chce, a jeżeli zechce, to mnie odnajdzie. Niby proste, ale "musiałam" tego doświadczyć.

Ostatnio zauważyłam inny mechanizm i dokonałam kolejnego odkrycia.
Każdy z nas jest na jakimś etapie swojej drogi rozwoju. Każdy doświadcza zmian na swój własny sposób. Nie ma "złotych reguł". I nawet, gdy spotykam na swojej drodze osoby mocno zaangażowane w swój rozwój przychodzi taki moment, że pojawia się u nich przekonanie "ja wiem, w podtekście - wiem najlepiej, nie rozumiesz mnie...". Sama to kiedyś przerabiałam.
I tu pojawia się znowu mechanizm chęci pomocy. Widzę, że osoba skręca ze swej drogi w ślepą uliczkę i pędzi na oślep, ja mam ochotę ją zatrzymać, ale jestem bezradna, bo ona "wie najlepiej"...

Już wiem, że moje chęci nic nie dają, że trzeba taką osobę zostawić w spokoju i sobie odpuścić. Sama wybrała, sama pędzi na oślep, sama rozwali się o mur. Widocznie jest jej to do czegoś potrzebne, widocznie tak ma być, ma coś przerobić, bo przecież nic nie dzieje się bez powodu, tylko wszystko dla nas. Sama pamiętam kilka podobnych murów na swej drodze. Przed jednymi zahamowałam, przed kolejnymi pozwoliłam innym się zatrzymać, a o jeszcze inne musiałam się sama rozwalić aby poczuć, że nie tędy droga.








07 sierpnia 2015

Świadomość siebie.










W zgodzie z duszą.


Kiedy oddajemy prowadzenie naszego życia duszy,
ona dba o jakość "Pola życia",
ono jest niezakłócone,
nie zbierają się w nim śmieci,
nie ma deformacji.

Jeśli chcemy być zdrowi fizycznie, psychicznie i emocjonalnie,
to życie w zgodzie z duszą jest koniecznością.

Do Nowego Świata trafiają ludzie,
którzy to zaakceptowali,
nauczyli się żyć w zgodzie z duszą,
tzn. odzyskali równowagę.

Aleksander Deyev







06 sierpnia 2015

W stronę słońca...



Być, sobą być niepodzielnie
Oczami dziecka mierzyć świat






Iść, ciągle iść w stronę słońca
W stronę słońca aż po horyzontu kres
Iść, ciągle iść - tak bez końca
Witać jeden przebudzony właśnie dzień
Wciąż witać go, jak nadziei dobry znak
Z ufnością tą, z jaką pierwszą jasność odśpiewuje ptak

Iść, ciągle być w tej podróży
Którą ludzie prozaicznie życiem zwą
Iść, zawsze iść jak najdłużej
Za plecami mieć nadciągającą noc
Z najprostszych słów swój poranny składać wiersz
W kolorach dwóch raz zobaczyć to, co niewidzialne jest

Iść, ciągle iść, trafiać celnie
W zawianej piaskiem prawdy ślad

Być, sobą być niepodzielnie
Oczami dziecka mierzyć świat
Iść, ciągle iść w stronę słońca
W stronę słońca aż po horyzontu kres

Iść, ciągle iść w stronę słońca (w stronę słońca)
W stronę słońca aż po horyzontu kres

[2x:]
Iść, ciągle iść w stronę słońca
W stronę słońca aż po horyzontu kres




Dwa Plus Jeden "Iść w stronę słońca"